
Aleksandra Kacprzak (z lewej) i Dorota Chylińska przekonały się, że kąpiel w lodowatej wodzie ma swoje zalety
(fot. Fot. Archiwum)
Chodzi o Grudziądzki Klub Morsów. 17 członków założycieli już przygotowało wszystkie potrzebne dokumenty do rejestracji nowego stowarzyszenia. Morsów w Grudziądzu jest więcej, ale nie wszystkie chciały wstąpić do organizacji. Wielu przyłącza się do ekipy, która systematycznie, co tydzień , kąpie się w zimnej wodzie w Jeziorze Rudnickim.
Prezesem GKM jest Zbigniew Kiełpiński, wiceprezes Marcin Bober, a sekretarzem Aleksandra Kacprzak.
Grudziądzcy amatorzy kąpieli w otwartych akwenach, w środku zimy, spotykali się co niedziela i moczyli się w przeręblu.
Pierwsze kroki
Chętnych do "morsowania" przybywa. - Dołączyłam do tej grupy od stycznia. Postanowiłam z nowym rokiem, że będę Morsem. Pierwsza kąpiel była krótka, około minuty, następne trochę dłuższe - relacjonuje Aleksandra Kacprzak - po takiej kąpieli, zwykle przed południem, człowiek jest rześki i ma więcej energii. Poza tym Morsy są zahartowane i rzadziej się przeziębiają.
Pierwsza kąpiel w przeręblu to spore wyzwanie. Aleksandra Kacprzak: - Postanowiłam, że wejdę i weszłam. Bez zawahania. Trzeba stanowczo sobie powiedzieć, że można. Jedyny dylemat, jaki miałyśmy z dorotą Chylińską, z którą razem rozpoczęłyśmy przygodę z morsami, to było pytanie: założyć jedno - czy może dwuczęściowy kostium kąpielowy...
Dorota Chylińska: - Kiedy rano ubierałam się na tę wyprawę nad jezioro, czułam lęk. Zadziałał stres. Nie wiedziałam, czy dam radę, czy się nie wycofam. Obawiałam się, bo nie wiedziałam, co mnie czeka. Dziś takich rozterek nie mam.
Morsy zakładają na stopy obuwie (np. takie, jakie mają płetwonurkowie lub inne sportowe), na głowy zakładają czapki, na dłonie rękawiczki. Po wyjciu z wody biegają, rozgrzewają się. Jeśli nie kąpią się drugi raz, to się ubierają.
- Biegając w stroju kapielowym na mrozie, czuje się, jak skóra się napina i lodowacieje. Później się jej nie czuje - dzielą się wrażeniami Dorota Chylińska i Aleksandra Kacprzak.