Sfora trafiła do schroniska, a jej będąca w jesieni wieku właścicielka do szpitala. - Miała rany od pogryzienia przez psy - twierdzi Robert Szablewski, pełniący obowiązki oficera prasowego policji.
Kobieta mieszka na parterze budynku przy ul. Legionów, niedaleko skrzyżowania z ul. Poniatowskiego. - Wiedziałam, że trzyma psy. Ale nie sądziłam, że aż tyle - mówi jedna z sąsiadek.
To, że stado liczy 14 osobników wyszło na jaw we wtorek, gdy do drzwi właścicielki czworonogów zapukali policjanci. - Otrzymaliśmy zgłoszenie, że znęca się ona nad swoimi psami - dodaje Szablewski.
Są to nieduże kundelki: kilkudniowe szczeniaki, "półroczne" oraz dorosłe psiaki. Wygląda na to, że nie były szczepione i odrobaczane.
- Są zaniedbane - twierdzi Andrzej Ługiewicz, lekarz weterynarii współpracujący ze schroniskiem.
Zobacz także: Psy pogryzły mu psa. Zwierzę straciło łapę
Psy żyły na 30 metrach
Sąsiedzi "opiekunki" psiaków twierdzą, że były one wychudzone i zdziczałe.
- Nigdy nie były wyprowadzane na zewnątrz, załatwiały się w małym mieszkaniu, które składa się tylko z kuchni, pokoju i łazienki - twierdzi jedna z mieszkanek budynku przy ul. Legionów. Ludzie mówią, że stado urosło aż do takich rozmiarów, bo psy zaczęły się rozmnażać między sobą.
Budynek, w którym dorastała sfora, częściowo działa w ramach Wspólnoty Mieszkaniowej. Właścicielka psów jednak do niej nie należy.
- Dlatego niewiele mogliśmy zrobić. Próbowaliśmy rozmawiać z sąsiadką, ale ona nikogo nie chciała wpuścić do swojego mieszkania. O tym w jak trudnej jest sytuacji wiedzieli pracownicy opieki społecznej - mówi jedna z lokatorek.
Co będzie dalej? Policjanci sprawdzą czy właścicielka psów rzeczywiście się nad nimi znęcała. Sąsiedzi twierdzą, że raczej kierowała nią chora miłość.
- To zagubiona i nadużywająca alkoholu staruszka, która potrzebuje pomocy. Co będzie jak wróci ze szpitala? Czy znowu wyhoduje stado? Nie wiem - ucina jedna z sąsiadek
Czytaj e-wydanie »