Spis treści
Interwencje i działania służb
Próby przeszukania hodowli w Odolionie były podejmowane wielokrotnie, jednak większość z nich kończyła się niepowodzeniem. Dopiero nowe okoliczności i sygnały pozwoliły na skuteczną interwencję. W październiku 2023 roku z hodowli zabrano ponad 70 psów, kozy, szynszyla i królika. Wszystkie te zwierzęta zostały administracyjnie odebrane właścicielce.
Opiekę nad zwierzętami przejęła gmina Aleksandrów, która powierzyła je Towarzystwu Ochrony Zwierząt (TOZ) Grupa Interwencyjna Mogilno. Wolontariusze TOZ byli obecni podczas odbioru zwierząt i zapewnili im niezbędną opiekę.
Przeniesienie sprawy do Elbląga
Początkowo sprawa toczyła się w Prokuraturze Rejonowej w Aleksandrowie Kujawskim, jednak została przeniesiona do Elbląga. Mariusz Ciechanowski, szef Prokuratury Rejonowej w Aleksandrowie Kujawskim, wyjaśnił, że prokuratura wyłączyła się z postępowania ze względu na zaangażowanie męża jednej z emerytowanych prokuratorek. Prokuratura we Włocławku również nie podjęła się śledztwa.
Sprawa od lutego 2024 roku toczy się w Elblągu.
- Postępowanie jest w toku. Czekamy na dodatkową opinię biegłego z zakresu weterynarii. Przesłuchujemy dalej świadków. Zwierzęta zostały właścicielce odebrane w trybie administracyjnym – tłumaczy prokurator Ewa Ziębka.
Problematyczna właścicielki "hodowli" w Odolionie
Właścicielka hodowli w Odolionie znana jest z konfliktów z sąsiadami, którzy wytoczyli jej już kilka spraw. Potrafiła nawet uderzyć jedną z sąsiadek. Dom, w którym prowadziła hodowlę, wcześniej wynajmowała od małżeństwa, gdzie mąż jest weterynarzem, a żona emerytowaną prokurator. Teraz budynek stał się jej własnością. Mieszkańcy Odolionu bezskutecznie interweniowali u właścicieli budynku, którzy twierdzą, że nie mogą poradzić sobie z lokatorką.
Zachowanie właścicielki hodowli, takie jak wyzwiska, rzekome donosy i nasyłanie różnych instytucji na sąsiadów, stało się normą. Jej działania można było zobaczyć na nagraniach z interwencji przeprowadzonej przez animalsów.
Tragiczne warunki życia zwierząt
Podczas interwencji odkryto, w jakich tragicznych warunkach żyły zwierzęta. Bez dostępu do wody, w brudnych kojcach, leżały wśród własnych odchodów, a ich karmą była śruta. Zwierzęta były wystraszone i zalęknione.
Działacze TOZ Mogilno opisali sytuację na swoim profilu: "Potworny odór, błoto, ogromne ilości odchodów, małe kojce a w nich po kilka psów, brak bud, brak wody, brak należytego jedzenia…".
Danuta Kwiatkowska z TOZ Grupa Interwencyjna Mogilno relacjonuje, że psy zostały odebrane z Odolionu w dwóch turach. Pierwsza interwencja objęła około 30 psów, w tym suczkę z młodymi, a druga ponad 40 zwierząt. Wszystkie trafiły od razu pod opiekę weterynarza.
Po odebraniu zwierząt okazało się, że większość psów cierpi na liczne choroby, w tym dysplazję stawów i kręgosłupa, co jest prawdopodobnie wadą genetyczną. W tym przypadku zwierzęta nie są dopuszczone rozmnażania w hodowli. Psy walczą również z pasożytami, które uniemożliwiają im utrzymanie prawidłowej wagi.
Obecnie zwierzęta znajdują się pod opieką rodzin w domach tymczasowych.
– Z nami zostały trzy psy. Walczymy o ich zdrowie. U części suk zauważyliśmy też ślady na brzuchu, co wynikało z licznie przeprowadzanych cięć cesarskim. Ze wszystkimi domami mamy kontakt, rodziny wyraziły też ewentualną chęć adopcji psiaków. Czekamy tylko na sprawę w sądzie i przepadek zwierząt – dodała Danuta Kwiatkowska.
Pracownicy TOZ Mogilno włożyli wiele wysiłku i środków finansowych w ratowanie zwierząt. Niestety, jedna suczka zdechła w maju z powodu nowotworu z licznymi przerzutami, który wykryto dopiero po odebraniu. Mimo wizyt w Warszawie i leczenia, nie udało się jej uratować.
Leczenie i znalezienie schronienia dla odebranych zwierząt było ogromnym wyzwaniem dla animalsów z Mogilna.
- Nie wiedzieliśmy o istnieniu hodowli. Kilka dni przed pierwszym odebraniem zwierząt zadzwonił do nas policjant z zapytaniem, czy weźmiemy udział w czynnościach. Zwierzęta zabezpieczyliśmy na podstawie zawartego z urzędem gminy porozumieniem. (Obecnie zwierzęta należą do gminy dop. red.) Nie wiedzieliśmy na początku, jaka to będzie liczba. Przy pierwszej wizycie w hodowli spotkaliśmy się ogromnym dramatem. Obecna biegła sądowa już powiedziała, że będzie kolejna wizyta i odebranie reszty zwierząt. Na szczęście teraz ich dramat dobiegł końca – dodała Danuta Kwiatkowska.
Do sprawy wrócimy.