Dlaczego municypalni wzięli na celownik warsztaty samochodowe? Ponieważ podczas likwidowania dzikich wysypisk śmieci zauważyli, że przeważająca część nieczystości to pozostałości aut: stare oleje, fotele, blachy i inne części.
Śmieci znalezione na dzikich wysypiskach stały się dla strażników przysłowiową „nitką”, która - spodziewali się - zaprowadzi ich do kłębka.
Dlatego bez zapowiedzi zapukali w sumie do 113 punktów, w których naprawiane są samochody. Odwiedzili zarówno warsztaty mechaniczne i elektromechaniczne, zakłady blacharskie, lakiernicze i firmy, w których wymienianie są opony.
Brakowało umów na wywóz śmieci
- Strażnicy stwierdzili 49 nieprawidłowości - mówi Jan Przeczewski, komendant straży miejskiej.
34 warsztaty nie miały podpisanych umów na odbiór odpadów komunalnych. W siedmiu przypadkach z kolei brakowało umów na przekazywanie nieczystości niebezpiecznych- zużytych płynów eksploatacyjnych z samochodów. Jeden warsztat nie posiadał umowy na odprowadzanie nieczystości płynnych, a na siedmiu brakowało tabliczek z numerem porządkowym nieruchomości.
- Prawie co drugi warsztat niewłaściwie składował i przekazywał odpady, co świadczy o niskiej świadomości ich właścicieli o skutkach oddziaływania odpadów na środowisko - informują funkcjonariusze.
Kontrole przyniosły oczekiwany efekt
Właścicielom warsztatów, w których stwierdzili nieprawidłowości, strażnicy dali siedem dni na ich usunięcie. Gdy ten termin minął, ponownie do nich zapukali. - Wszyscy dostosowali się do naszych zaleceń - dodaje Jan Przeczewski.
Na tym nie koniec, ponieważ... - Właściciele warsztatów zostali poinformowani, w jaki sposób należy postępować z odpadami. Niewątpliwie będzie to miało wpływ na czystość naszego miasta i środowiska - twierdzą funkcjonariusze straży miejskiej.
W planie są kolejne „lustracje”
Szef strażników zapowiada, że w planie są kolejne kontrole. Tym razem strażnicy wezmą na celownik sklepy, m.in. spożywcze. - Przedstawiciele administracji mieszkaniowych zgłaszają do nas, że do osiedlowych pojemników trafiają odpady ze sklepów. Będziemy to sprawdzać - zapewnia Jan Przeczewski.