Krzysztof Majewski jest zapalonym miłośnikiem krótkofalarstwa. Przed swoim domem miał antenę, za pomocą której, przez radio, łączył się z całym światem.
W listopadzie 2006 roku urzędnicy z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego kazali mężczyźnie zdemontować antenę.
- Twierdzili, że nie mam na nią pozwolenia. Miałem wystąpić o nie do Ratusza - przypomina sobie Krzysztof Majewski.
Wniosek się zapodział
I wtedy zaczęły się schody. Hobbysta wystąpił do miasta o przedłużenie swojego masztu i umieszczenie na nim anteny. W odpowiedzi otrzymał pozwolenie na umieszczenie anteny, ale nie na przedłużenie słupa.
Na przełomie maja i czerwca 2007 roku ponowił swój wniosek i nadal oczekiwał na odpowiedź. - Ponieważ nie nadchodziła, udałem się do Ratusza i dowiedziałem się, że moje pismo... "gdzieś się zapodziało" - relacjonuje mężczyzna.
Do trzech razy sztuka
Krzysztof Majewski trzeci raz złożył wniosek o postawienie masztu. Tym razem urzędnicy poinformowali go, że to wymaga pozwolenia na budowę. Mężczyźnie kazano wycofać wniosek i złożyć ponownie wraz z projektem masztu. Tak uczynił.
Ale odpowiedzi znowu nie dostał. Zamiast tego dowiedział się, że ma uzupełnić brakującą dokumentację. Uzupełnił i ponownie złożył wniosek.
- W końcu poinformowano mnie, że wniosek będzie rozpatrzony negatywnie - mówi "krótkofalowiec".
Po otrzymaniu negatywnej decyzji mężczyzna odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Toruniu, które uchyliło decyzję urzędników. Sprawę budowy masztu rozpatrywano od... początku.
Urzędnicy ponownie wydali odmowną decyzję i tym razem uzyskali poparcie SKO. Krzysztof Majewski nie dawał jednak za wygraną. Zaskarżył decyzję urzędników i SKO do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i sprawę w sądzie wygrał.
- Nie odwołaliśmy się od wyroku sądu - mówi Katarzyna Marecka wiceprezes SKO w Toruniu. - Prezydent musi jeszcze raz rozpatrzyć wniosek mieszkańca.
Ktoś mija się z prawdą
Urzędnicy Ratusza nieco inaczej przedstawiają historię z budową masztu. Za pośrednictwem rzecznika prasowego zapewniają, że na przełomie maja i czerwca 2007 roku nie otrzymali żadnego pisma od Krzysztofa Majewskiego.
Twierdzą również, że nie kazali mieszkańcowi wycofywać wniosku i składać go ponownie z powodu wymaganego pozwolenia na budowę. Poinformowali go jedynie o obowiązującym prawie.
- W marcu otrzymaliśmy postanowienie WSA i sprawa jest ponownie rozpatrywana - zapewnia rzecznik Anna Patyk.
Krzysztof Majewski jest zniesmaczony całym zamieszaniem.- Nigdy nie słyszałem o przypadku takich utrudnień przy stawianiu masztu. W całej Polsce nie wymaga się nawet pozwoleń na budowę, bo nie są to konstrukcje na stałe związane z podłożem. Tylko w Grudziądzu coś takiego mogli na coś takiego wpaść - komentuje "krótkofalowiec".