Twierdzi, że zarobił na nich około 3 tys. zł. Dziewczyny poznał jeszcze, kiedy wynajmował mieszkanie w kamienicy przy Śniadeckich w Bydgoszczy. Dwie mieszkały w pobliżu. Z kolejną, Jowitą został zapoznany później.
- One mówiły, że uciekły od kogoś do Bydgoszczy. Tylko Jowita, zdaje się, twierdziła, że miała tu wcześniej pracę - wyjaśniał Grzegorz S.
To jeden z 72 mężczyzn oskarżonych o udział w handlu narkotykami oraz między innymi czerpanie korzyści z „cudzego nierządu” - jak to określają śledczy Prokuratury Okręgowego w Bydgoszczy, którzy od 2010 roku prowadzili śledztwa w sprawie bydgoskiej grupy przestępczej. Gangiem - według ich ustaleń - kierował Tomasz B., pseudonim Kadafi.
- Szacuje się, że w ciągu dziesięciu lat działalności grupa zarobiła między innymi na handlu narkotykami ponad 21 mln zł - mówi prokurator Wiesław Giełżecki.
Towar był rozprowadzany w Bydgoszczy, okolicach, ale gang utrzymywała też kontakty z przestępcami z Trójmiasta. Trzy prostytutki pozostawały pod opieką Grzegorza S. od maja do października 2009 roku. Dowoził je i przywoził do miasta z obwodnicy Bydgoszczy, drogi krajowej nr 10. Od każdej z kobiet pobierał opłaty w wysokości 40 proc. ich „dochodów” uzyskanych od klientów, których obsługiwały na skraju lasu w rejonie Stryszka. Mowa - według zeznań oskarżonego - o zysku rzędu 500 zł tygodniowo.
- To było moje źródło dochodu - S. potwierdzał wczoraj w sądzie. Aż do tego feralnego dnia, kiedy zginęła Jowita - dodał.
Chodzi o tę samą dziewczynę, którą w październiku 2009 roku znaleziono martwą w lesie pod Stryszkiem. Razem z nią leżał martwy mężczyzna, prawdopodobnie klient. Zabójca poderżnął ofiarom gardło. Do dzisiaj go nie ustalono. To jedno z najbardziej tajemniczych zabójstw w ostatnich latach. Od 2009 roku w tej sprawie przesłuchanych zostało już kilkuset świadków.
S. wczoraj przyznał się do zarzucanych mu czynów. Inaczej niż na początku sprawy, kiedy wyparł się wszystkiego, próbując tłumaczyć, że trzy prostytutki były po prostu jego koleżankami. A w zamian za to, że codziennie podwoził je na krajową „10”, zapraszały go „na imprezy”.
S. przyznał się także do handlu narkotykami. Złożył u sędziego wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Chce wyroku 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5.
Kolejnym przesłuchanym w sprawie gangu „Kadafiego” był wczoraj Andrzej Ł. On twierdził z kolei, że brał udział w obrocie narkotykami od końca 2007 do sierpnia 2008 roku.
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
- Sam nie organizowałem tego obrotu - zaznaczał były szef firmy sprowadzającej auta z zagranicy. - Bardziej byłem przewoźnikiem. Woziłem amfetaminę. Za jeden kurs dostawałem 500 zł. Tych kursów zrobiłem może z pięć...
Ł. twierdzi, że czasami płacono mu „w naturze” i zamiast pieniędzy dostawał kokainę. - W transporcie były zawsze 2 kg amfetaminy i kilogram marihuany.
Przyznaje też, że był uzależniony od narkotyków, a swojej pracy kuriera nie postrzegał jako głównego źródła dochodów.
Główny proces w sprawie gangu „Kadafiego” jest trwa w odrębnym postępowaniu. Są w nim oskarżone najważniejsze osoby z zarządu grupy przestępczej. Obok „Kadafiego” na ławie siedzą tam między innymi Adam P. „Pluto” i oskarżony o zabójstwo Maciej B. „Maciula”.