Wyjazdową przegraną z Lubelskim Węglem KMŻ można było zakładać. Ale porażki w takich rozmiarach mało kto się spodziewał. Drużyna z aspiracjami na awans wywalczyła ledwie połowę tego, co zdobyli rywale.
Po prostu słabi
Zawodnicy GTŻ zupełnie nie radzili sobie z wymagającym torem, więc trudno im było podjąć walkę.
Zaraz po spotkaniu, na gorąco, trener Robert Kempiński tłumaczył (za sportowefakty.pl): - Jeśli w biegach nominowanych jechali zawodnicy którzy mieli pięć, czy siedem punktów, to świadczy o naszej drużynie, pokazuje jak byliśmy słabi. Nie było nawet kogo wystawić do zmiany taktycznej - wyjaśniał. - Lublin pokazał, że u siebie jest bardzo mocną drużyną. Peter Ljung, czy Hans Andersen powinni zdobywać więcej punktów i wszyscy o tym wiemy. Ale tor nie pasował im dzisiaj i nie mogli nic ujechać.
Analiza porażki i szukanie winnych nic już jednak nie pomoże. Do końca rozgrywek została jedna kolejka ligowa. W niedzielę zdecydują się losy awansu.
Kłopot w tym, że nie wszystko zależy od grudziądzan. Przez remis na własnym torze ze Startem Gniezno i ostatnią wpadkę w Lublinie, grudziądzianie stracili tyle punktów, że muszą oglądać się również na rywali.
Kciuki za Start
Układ tabeli jest na razie kiepski. GTŻ traci do pierwszego Startu Gniezno aż cztery punkty, i dwa do drugiego KMŻ.
W ostatniej kolejce, w Gnieźnie Start podejmie drużynę z Lublina, a zwycięzca tego meczu zdobędzie bezpośredni awans do Enea Ekstraligi.
Grudziądzanie podejmą Lokomotiv Daugavpils (wygrali z nim też na wyjeździe). Wygrana nad Łotyszami da im trzy punkty i szansę na udział w barażu o ekstraligę. Stanie się tak, jeśli swoje spotkanie wygra też Start.
- Oczywiście chcielibyśmy, żeby Lublin przegrał w Gnieźnie, bo wtedy jechalibyśmy w barażu - powiedział Kempiński portalowi sportowefakty.pl. - Ale niech wszystko odbędzie się w sportowej rywalizacji.