Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Halo! Pan prezydent? Samorządowcy boją się udostępniać numery telefonów komórkowych

Maciej Czerniak, [email protected], tel 52 326 31 41
- Jak by nie patrzeć, szczeciński wyrok stanowi pewnego rodzaju precedens - twierdzi Piotr Kurek, rzecznik prezydenta Bydgoszczy. - Zastanawiamy się teraz, jak wyjść z tej sytuacji i znaleźć rozwiązanie. Rzecz jasna, że raczej nie odbędzie się to w taki sposób, że zamieścimy w internecie numer telefonu prezydenta.
- Jak by nie patrzeć, szczeciński wyrok stanowi pewnego rodzaju precedens - twierdzi Piotr Kurek, rzecznik prezydenta Bydgoszczy. - Zastanawiamy się teraz, jak wyjść z tej sytuacji i znaleźć rozwiązanie. Rzecz jasna, że raczej nie odbędzie się to w taki sposób, że zamieścimy w internecie numer telefonu prezydenta. www.sxc.hu
Kujawsko-pomorscy urzędnicy nie chcą iść w ślady Piotra Krzystka, prezydenta Szczecina, który publicznie podał numer swojej komórki. Do nielicznych odważnych należą m.in. wójt Świekatowa i dyrektor szpitala w Grudziądzu.

Numer Krzystka jest dostępny na stronie internetowej szczecińskiego magistratu od ubiegłego tygodnia. Znają go zatem wszyscy, gorzej z dostępnością.

"Tutaj Piotr Krzystek. Brak miejsca w skrzynce docelowej. Do widzenia" - oznajmia automatyczna sekretarka prezydenckiego telefonu.

I nie ma się co dziwić, skoro - jak twierdzą urzędnicy szczecińskiego ratusza, prezydent dziennie odbiera nawet do 150 połączeń. Krzystek wyjawił numer komórki po orzeczeniu Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Szczecinie. Ten rozpatrywał bowiem skargę jednego z mieszkańców i uznał, że służbowy telefon to... informacja publiczna.

Przeczytaj również: Samorządy: - Rząd dorzuca obowiązków, ale nie pieniędzy

Zadzwonić można, ale do sekretariatu

Sprawdziliśmy, czy w ślady szczecińskiego włodarza zamierzają pójść prezydenci największych miast w naszym regionie.

Test rozpoczynamy od Grudziądza. - Prezydent Robert Malinowski nie zamierza podawać publicznie numeru swojego telefonu służbowego - odpowiada Magdalena Jaworska-Nizioł, rzecznik grudziądzkiego UM. - A obywatel, który zadzwoni do sekretariatu prezydenta i poprosi o numer jego komórki? - pytamy. - Czy spełnicie państwo jego prośbę?

Chwila zastanowienia. W końcu stanowcza odpowiedź: - Nie ma takiej potrzeby. Prezydent uczestniczy w cyklicznych spotkaniach z mieszkańcami. Nie ma żadnego powodu, by podawać mieszkańcom jego numer telefonu. Można się z nim umówić na spotkanie.

Z podobnego założenia wychodzą urzędnicy toruńskiego ratusza z prezydentem Michałem Zaleskim na czele. - Nie bierzemy pod uwagę takiej możliwości - wyjaśnia Magdalena Krzyżanowska, pełniąca obowiązki zastępcy rzecznika prezydenta. - Szef jest dostępny dla obywateli co wtorek. Jeśli ktoś chce mu przedstawić swoją sprawę, to nie ma ku temu przeszkód.

Zobacz: Bydgoszcz-Toruń - co nas łączy, ile dzieli?

Telefoniczny kij też ma dwa końce

Z nieco bardziej liberalnym podejściem do problemu spotkaliśmy się w Urzędzie Miasta Bydgoszczy. Co prawda, ani na ratuszowych stronach internetowych, ani w Biuletynie Informacji Publicznej jeszcze nie można znaleźć numeru komórki prezydenta Rafała Bruskiego, ale... - Jak by nie patrzeć, szczeciński wyrok stanowi pewnego rodzaju precedens - twierdzi Piotr Kurek, szef biura prasowego prezydenta Bydgoszczy. - Zastanawiamy się teraz, jak wyjść z tej sytuacji i znaleźć rozwiązanie. Rzecz jasna, że raczej nie odbędzie się to w taki sposób, że zamieścimy w internecie numer telefonu prezydenta.

- A gdy bydgoszczanin zadzwoni, powie, że ma wyjątkową sprawę i tylko prezydent może mu pomóc? - pytamy. - Istotne, by uniknąć akcyjności takiego działania - odpowiada Kurek. - Załóżmy, że jedna osoba zadzwoni i dostanie numer, druga też będzie chciała, ale jej się to nie uda. Co wtedy? Kij ma dwa końce. Dostęp do informacji publicznej? Owszem. Ale już rozdawanie numeru prezydenckiej komórki? Na razie, jednej odpowiedzi nie mamy.

We Włocławku pytanie o komórkę Andrzeja Pałuckiego nie spotkało się ze zdziwieniem. - Od kiedy szczeciński sąd wydał głośne orzeczenie, czekamy, aż nas ktoś zapyta o tę sprawę - żartuje Monika Budzeniusz, rzecznik prezydenta Pałuckiego. - Jest ono pewną wskazówką i jeśli włocławianin wystąpi do sądu w takiej sprawie, będziemy musieli zająć stanowisko.

Co ciekawe, Budzeniusz zapewnia, że już teraz w pewnych wypadkach można zadzwonić prosto do Pałuckiego: - Jeżeli ktoś się do nas zwróci w sprawie numeru do prezydenta, to nie odmówimy. Moim zdaniem jednak nie ma to większego sensu. Jeśli ktoś zamierza pytać, na przykład o remonty dróg w mieście, to prezydent i tak odeśle go w tej sprawie do stosownego wydziału ratusza. Od tego są specjaliści mający dostęp do dokumentacji.

Strach przed komórką i jego wielkie oczy

Są jednak samorządowcy, którzy nie boją się rozmawiać przez telefon z obywatelami. Zalicza się do nich Marek Topoliński, wójt Świekatowa w powiecie świeckim. Numer jego komórki jest podany na gminnej stronie BIP.

- Nie mogę się porównywać do burmistrza, czy prezydenta, ale prawda jest taka, że z ogólnodostępną komórką da się żyć - opowiada Topoliński. - Jest mi nawet na rękę, że każdy może do mnie zadzwonić. Mam wtedy szansę szybciej zareagować na jakiś problem, z którym borykają się mieszkańcy. I nawet ludzie jakoś tego nie nadużywają. Trudno, gdy jest się osobą publiczną trzeba liczyć się z tym, że częściowo należy zrezygnować z prywatności.

Do takich odważnych należy też Marek Nowak, dyrektor Regionalnego Szpitala Specjalistycznego im. dr. Władysława Biegańskiego w Grudziądzu. Swój prywatny numer udostępnił na długo przed "szczecińskim" precedensem. - Od dziesięciu lat każdy, kto chce się ze mną skontaktować, znajdzie numer mojej komórki w internecie - podkreśla Nowak. - I jakoś nie cierpię z tego powodu. Owszem, bywa że ktoś zadzwoni z problemem, na przykład ostatnio pacjentka prosiła, by przenieść jej matkę do innego szpitalnego pokoju, bo przeszkadzał jej leżący po sąsiedzku alkoholik. To chyba cecha demokracji; póki mamy do czynienia z tabu, budzi ono ciekawość, żądzę posiadania. A gdy jest to podane jak na talerzu, to już niewielu interesuje.

W szczecińskim WSA orzeczenie w sprawie numeru prezydenta komentują krótko: - To wyrok wiążący tylko w jednej konkretnej sprawie. Nie można go traktować jako wyznacznik, czy nakaz postępowania urzędników państwowych, samorządowców w całym kraju - tłumaczy sędzia Grzegorz Jankowski, rzecznik WSA.

Zdaniem dra Wojciecha Peszyńskiego z katedry Teorii Polityki UMK w Toruniu, podawanie do publicznej informacji numerów komórkowych samorządowców, to już lekka przesada: - Urzędnik nawet jako osoba publiczna ma prawo do chronienia swojej prywatności. W dbaniu o transparentność przedstawicieli władzy nie możemy się posunąć do absurdu. Może wkrótce ktoś wpadnie na pomysł nakazu informowania o miejscu zamieszkania prezydenta, czy burmistrza. Obywatel musi mieć możliwość skontaktowania się z władzą, ale w zupełności wystarczy do tego telefon stacjonarny, adres mail, czy dyżury.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska