https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Historia bydgoskiego "Księcia": jak nastolatek z problemami stał się mafijnym bossem

(my)
Kiedy na początku lat 80. Waldemar W. trafił do poprawczaka, nikt nie podejrzewał, że w przyszłości będzie mafijnym bossem.
Kiedy na początku lat 80. Waldemar W. trafił do poprawczaka, nikt nie podejrzewał, że w przyszłości będzie mafijnym bossem.
Kiedy na początku lat 80. Waldemar W. trafił do poprawczaka, nikt nie podejrzewał, że w przyszłości będzie mafijnym bossem. Podobno nie wykazywał się ani zdolnościami przywódczymi, ani siłą. Ale już dziesięć lat później...

W poprawczaku w Trzemesznie nie zresocjalizowano Waldemara W. Już po przekroczeniu granicy dorosłości stanął po raz pierwszy przed Sądem Rejonowym w Bydgoszczy. Miał wtedy 18 lat i wpadł po włamaniu do pawilonu "Jacek"przy ulicy Gajowej na Bartodziejach. To zresztą dzielnica, gdzie mieszkał, także kiedy był już znanym gangsterem.

Przeczytaj także: Jak zaczynała się "kariera" bydgoskiego gangstera? Krwawo...
Za włamanie skazano W. na dwa i pół roku więzienia. Kolejny, tym razem wyższy, wyrok zarobił w 1989 roku - cztery lata za napad i posiadanie podrobionych dokumentów.

W latach osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych W. nie był jeszcze "Księciem". Miał pseudonim "Hiszpan", ale wkrótce go zmienił. W 1992 roku był już otoczony grupą przybocznych, z którymi powoli przejmował interesy w bydgoskim półświatku i wchodził w bandyckie sojusze z gangsterami z innych miast regionu.

"Książę"działał bezwzględnie, egzekwując długi i wymuszając okupy. Jego grupa wyłudzała też towary i kredyty. Informacje o jego wyczynach dotarły już nawet do stolicy, a "Wprost" umieścił go na liście dziesięciu najniebezpieczniejszych przestępców kraju, choć w czasie, kiedy artykuł się ukazał, "Książę"znowu siedział w areszcie. Imimo to nadal rósł w siłę.

Wyszedł i już dwa tygodnie później uczestniczył w słynnym najeździe na hotel "Ciniewski"we Włocławku.
Właściciel popularnej "wikaryjki" nie był świetlaną postacią. Miał znajomości w kręgach przestępczych, sam był podejrzewany o czerpanie korzyści z prostytucji. Na pewno miał zatarg z Janem C., ps. Czyżyk, szefem włocławskiej agencji towarzyskiej "Klub biznesmena" (był jego konkurencją) oraz z "Księciem". Ludzie nasłani przez nich kilka razy próbowali urządzać burdy w hotelu, chcieli ściągać haracz, ale zawsze byli skutecznie pacyfikowani.W końcu "Czyżyk" i "Książę"zebrali większą grupę zbirów i najechali na hotel. Świadkowie mówili później nawet o stu pięćdziesięciu osobach. Ale szef "wikaryjki"był przygotowany, bo wcześniej kupił "cynk" od jednego z żołnierzy "Księcia". Zatrudnił do ochrony grupę uzbrojonych rosyjskojęzycznych najemników.

Relacje świadków podczas późniejszego procesu nie były spójne. Jeden z nich opowiadał, że najpierw bandyci wrzucili granat do jednego z pomieszczeń, a po fasadzie "przejechali" serią z kałasznikowa. Najemnicy odpowiedzieli ogniem, wywiązała się strzelanina, a później, przy zabarykadowanym wejściu do hotelu, walka wręcz. Polała się krew, byli ranni, postrzeleni i pobici. Regularna bitwa trwała ponad godzinę. Wreszcie pojawiła się odsiecz. Policjanci mieli tłumaczyć, że przyjechali tak późno, bo auta gangsterów zablokowały radiowozy. Zatrzymano kilkadziesiąt osób, drugie tyle zbiegło.

Proces trwał i trwał, świadkowie, jak jeden mąż, zasłaniali się niepamięcią, a sprawa w końcu się rozmyła. Zakończyła drobnymi wyrokami, a włocławski sąd wypuścił aresztowanego Waldemara W. na wolność. Prasa później wiązała zamachy na życie gangsterów z Włocławka,Torunia i Bydgoszczy właśnie z najazdem na hotel. Zastrzelony został m.in. Mariusz K., właściciel klubu na Rubinkowie, diler i handlarz samochodowy.

"Książę" też wkrótce wpadł w poważne tarapaty. Zanim do tego doszło zapadł kolejny wyrok - za kierowanie grupą przestępczą wyłudzającą towary od firm z kraju. Miał znów iść do więzienia i zwrócić skradzione 15 firmom pieniądze - razem nieco ponad 80 tysięcy złotych. Przypominamy, że w dru-giej połowie lat 90. była to jeszcze całkiem pokaźna kwota.

"Książę"znów trafił za kraty, odsiedział niewiele, bo wypuszczono go w związku z chorobą żony. Później okazało się, że to przykrywka, a W. wcale chorej żony, przebywającej u swoich rodziców, nie odwiedzał. Nie bywał także w swoim mieszkaniu na Bartodziejach, chociaż widywano go w mieście, gdzie on i jego ludzie odwiedzali lokale rozrywkowe, wyłudzając haracze.

W. wyszedł z więzienia we wrześniu 1996 roku. A miesiąc później zaginął Jarosław L., były szef agencji ochrony "Help". L. został zastrzelony, a jego ciało, z przywiązanymi do nóg ciężarkami, morderca utopił w Zalewie Koronowskim.

Początkowo w śledztwie głównym podejrzanym był właśnie Waldemar W. Pomiędzy nim, a Jarosławem L. miało dojść do konfliktu, bo kiedy W. siedział, L. miał romans z jego żoną. Motywem zbrodni mogła być więc zazdrość. Ale zdaniem "Księcia" nie była, bo jak sam mówił: "Sam nie jestem wierny i nie oczekuję tego od innych". Ale przez jakiś czas podobno bawiło W. przyznawanie się do tak brutalnego zabójstwa. Tłumaczył, że podnosi to jego gangsterski prestiż.

Dalsze losy "Księcia"- już wkrótce.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 12

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

B
Burnett K.

Ten art. to stek bzdur, Ciniewski jest z nietykalnego jak do tej pory Włocławka, Polska ....

s
ssss

Dżekson to ucho był i układy z psami miał. Działał na dwa fronty ciota jedna, teraz jest już ćpunem.

W
Wioleta

Nie ma to jak gowniazeria naoglada sie filmow i bawia sie pozniej w gangsterke. Patologia i wstyd dla rodziny.!!!!!!!!. Nadadza sobie sami przezwiska i lataja z patykami jak debile. Powinni do konca zycia siedziec w wiezieniu i pracowac za darmo .!!!!! Robia z siebie wielkich ludzi a sa zwyklymi pionkami tchurzami ktorzy najlepiej chodziliby kanalami aby komus w lapska nie wpasc. 

K
Klaudia usz

Teraz Książe i Dżękson i inne palanty to stare debile są !!!!!!   zamiast robić legalną kasę to się filmów naoglądali i uwierzyli że są kimś, a byli i są patologią która ma zawsze  swoją minute , a pózniej tylko pudło , wyrok , wstyd  i wspomnienia straconej młodości.  Ach , co to za durnie byli, dobrze że są już tylko wspomnieniem. Dżekson to konfident !!!!!!!!!!!!!!!!

W
Winna
Książę to zwykły śmieć i oszust!!!co za debile robią z nim interesy konfident poszedł na układ super książę szkoda że ta bomba nie rozjebala mu głowy tylko nogi.
C
Czarek Łapa

W. wyszedł z więzienia we wrześniu 1996 roku. A miesiąc później zaginął Jarosław L., były szef agencji ochrony "Help”. L. został zastrzelony, a jego ciało, z przywiązanymi do nóg ciężarkami, morderca utopił w Zalewie Koronowskim.

To były czasy  ! :D

j
jumanji

Dobre, prawie jak sandałowe opowieści o krasnoludku woźniaku, ale jak na Wikaryjce kręcono ten film, media zaprzeczyły pewnym dziś opisywanym faktom :D

r
redaktor
W dniu 24.03.2014 o 20:34, Paulina napisał:

Tak, to ten, ktory stracil noge. Ale znam go osobiscie i to nie jest taki straszny czlowiek. Pozdrowienia do wiezienia Księciu ! :)

 

Tak, to ten, ktory stracil noge. Ale znam go osobiscie i to nie jest taki straszny czlowiek. Pozdrowienia do wiezienia Księciu ! :)

Pewnie go znasz "doglebnie" Paulinko , Ciebie tez znamy haha

J
Jaro

Pamiętam W z tamtych czasów aż ciarki przechodzą na myśl o tym psychopacie cechował go wyjątkowy sadyzm "miły"?? to on był ale nie dla Ofiar swoich bandyckich wyczynów!!!!!!Hitler podobno był też miły!

P
Paulina
Tak, to ten, ktory stracil noge. Ale znam go osobiscie i to nie jest taki straszny czlowiek. Pozdrowienia do wiezienia Księciu ! :)
b
bobo54

czy to ten człowiek któremu podłożono bombę pod samochód i stracił nogę na ul. Dworcowej kilka lat temu?????

p
patrykos

Śmieć i kmiot. Szkoda czasu aby kontynuować i poświęcać czas takiemu "czarnuchowi"

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska