- Wymyśliła to lewica - mówi Edmund Piękny. - Prawica była przeciw. Ja czuję się przede wszystkim zaszczycony, wyróżniony w ten sposób. To dla mnie wielka rzecz, bo z Chojnicami jestem przecież związany już kupę lat.
Wojenna przygoda
Jedynak spod Jarużyna k. Bydgoszczy, pewnie nie myślał, że tak barwnie potoczy się jego życie. Uczył się w humanistycznym gimnazjum, maturę składał w 1939 r. Marzył o studiowaniu prawa, ale wojna pokrzyżowała te plany. Za udział w wypadkach "krwawej niedzieli" w Bydgoszczy trafił na gestapo, potem na sześć lat do więzienia. Tam dowiedział się o śmierci ojca w obozie, potem matki. Został sam. W tymże więzieniu spotkał jednak przyszłą żonę, która tu odwiedzała swojego ojca.
Jako młody gniewny, mający w więzieniu mir, przez moment stał się po zakończeniu wojny komendantem Koronowa, potem złożono mu propozycję burmistrzowania w Bydgoszczy. Gdy wybito mu zęby i poturbowano skutecznie, odechciało mu się na jakiś czas społecznego działania, zwłaszcza że peeselowskie sympatie nie cieszyły się uznaniem wśród ludzi z Urzędu Bezpieczeństwa. Chciał się oderwać, przyjechał do Chojnic, był 1947 rok.
Socjalista bez Marksa
Robił studia prawnicze, pracował w kuchni ludowej u Albina Makowskiego, dzielił paczki z UNRRY. Przez jakiś czas pracował w starostwie, potem pochłonęła go spółdzielczość, jeszcze później tylko radcowanie. Jako radca działał chyba we wszystkich chojnickich firmach. Jako przewodniczący Frontu Jedności Narodu budował tysiąclatki, pomnik Orła i nauczycieli pod Bramą Człuchowską, zabiegał o tablicę pomordowanych księży w farze i uczczenie Doliny Śmierci jako miejsca pamięci. Poza tym śpiewał w "Lutni" i prezesował jej.
Jak mu w komitecie zwracali uwagę, że orkiestra nie powinna grać na rezurekcji, to wymyślił fortel, że będą za to grali na 1 maja, tylko że w kościele. Więc ostała się rezurekcja z orkiestrą.
- Moja działalność w PRL - zamyśla się Edmund Piękny. - Byłem socjalistą, ale bez ideologii marksistowskiej. Pomoc drugiemu, sprawiedliwość społeczna to były hasła bardzo mi bliskie. I tak zostało do dziś, że drzemie we mnie kawał społecznika.
**_Holenderska pomoc
Zasiadał w radach za komuny i po przemianach lat 90. Teraz już nigdzie nie chce kandydować, bo - jak twierdzi - jest już na to za stary. Za to zamierza nadal utrzymywać dobre kontakty z Holandią, które dla Chojnic okazały się bardzo korzystne. Dzięki jego pośrednictwu z Waalwijk płyną dary dla szpitala, dla chojniczan potrzebujących wózków inwalidzkich. Zaangażował się w nowy pomysł - utworzenia hospicjum w Chojnicach, domu seniora i jadłodajni dla chorych i nie tylko.
W przyszłość nie patrzy z optymizmem. - Nie dorośliśmy do tej Europy - mówi. - _Za mało uczciwości, prawdomówności, za dużo niefrasobliwości i lekceważenia obowiązków. Jeden drugiego u nas kantuje. Ludzie od razu z pyskiem na siebie naskakują, takiego chamstwa w Europie nie ma.
Choleryk do RPA
Lubi podróże, zwiedził niemal cały świat. Ostatnio był w Australii, a marzy o tym, by z żoną Mieczysławą, która tak go wspiera w pracy dla innych, pojechać jeszcze do RPA. Przyznaje, że nie jest bez wad. Jako zodiakalny Lew chciałby przewodzić i bycie na dole za bardzo by mu się nie podobało. -Głupia cecha - śmieje się. - Ale coś takiego w sobie mam. Poza tym choleryk ze mnie straszny, ordynarnie odpowiedzieć potrafię, więc muszę się pilnować.
