Zawisza - Jarota
ZAWISZA - JAROTA 2:1 (1:)
Bramki: Rybski (24, 90+4) - Bartoszak (9).
ZAWISZA: Witan - Stefańczyk, Midzierski (46 Tarnowski), Łukaszewski, Kozłowski - Maziarz (71 Batata), Dąbrowski, Szczepan, Podgórski - Szal (64 Magdziński), Rybski.
Sędziował: Artur Ciecierski (Warszawa). Widzów: 1500.
Żółte kartki: Kozłowski, Kozłowski - Idzikowski, Czabański.
ZAPIS RELACJI NA ŻYWO
Trener Mariusz Kuras zaskoczył zmianami w składzie. Przemeblował każdą formację. W obronie do środka z lewej strony został przesunięty Tomasz Midzierski, a jego miejsce zajął Marcin Kozłowski. Z kolei Maciej Dabrowski zagrał jako defensywny pomocnik. Na prawą pomoc z ataku powrócił Szymon Maziarz. Na lewą flankę powędrował Tomasz Podgórski. Z kolei atak tworzyli dotychczasowi rezerwowi - Andrzej Rybski i Krzysztof Szal. Przypomnijmy, że w porównaniu z poprzednim meczem nie mogli zagrać Marcin Sobczak (kartki) i Rafał Piętka (kontuzja), a dotychczasowy etatowy gracz pierwszej jedenastki - Marcin Tarnowski usiadł na ławce rezerwowych. Po wejściu Tarnowskiego po przerwie Dąbrowski został cofnięty na środek defensywy. Z kolei Maziarz dołączył do Tomasza Szczepana, a Podgórski przeszedł na prawą stronę.
Zimny prysznic
Spotkanie źle zaczęło się do "niebiesko - czarnych''. Błąd w kryciu i komunikacji bydgoskich obrońców wykorzystał Krzysztof Bartoszak, który wyszedł sam na sam z Andrzejem Witanem i nie zmarnował znakomitej okazji. Ten zimny prysznic podziałał mobilizująco na zawiszan, którzy zepchnęli Jarotę do obrony. Ich starania zostały uwieńczone powodzeniem w 24. minucie. Po główce Rybskiego piłka trafiła w poprzeczkę, a dobitkę Podgórskiego bramkarz odbił na róg. Powstało zamieszanie, a stojący przed bramką Rybski wepchnął piłkę do bramki.
W kolejnych minutach piłkarze z "Zetką'' na piersi mieli dwie okazje, by podwyższyć wynik. Po główce Dąbrowskiego piłka trafiła w słupek. A w samej końcówce pierwszej połowy po strzale z woleja Szala piłkę z bramki wybił Karol Danielak. Przewaga zawiszan była bardzo duża. Wykonywali pięć rogów, oddali siedem strzałów na bramkę. Z kolei goście mogli pochwalić się stuprocentową skutecznością. Oddali jeden strzał i zdobyli bramkę.
Nieuznany gol
W drugiej połowie gra wyglądała podobnie. Stroną atakującą byli piłkarze Zawiszy, ale rzadko dochodzili do sytuacji strzeleckich. Dążyli do strzelenia zwycięskiego gola. Pięciu zawodników cały czas było na połowie Jaroty, a gdy przejmowali piłkę do akcji podłączali się jeszcze boczni obrońcy. Wszystko na nic, bo nie mogli sforsować obrony Jaroty. Bydgoszczanie zdobyli nawet bramkę, a konkretnie Jacek Magdziński, ale sędzia jej nie uznał, dopatrując się spalonego.
Gdy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, ostatnia szarża przyniosła gola. Zawiszanie wykonywali kilka stałych fragmentów. Z wolnego Kozłowski uderzył miękko, ale minimalnie obok słupka. Obok bramki główkował także Magdziński. Po główce Bataty piłkę z bramki wybił jeden z obrońców. Na szczęście, nie pomylił się Rybski i głową dał tak upragnione zwycięstwo.
- Duży kamień spadł nam z serca, bo ciągle jesteśmy w grze - powiedział uszczęśliwiony strzelec dwóch goli. - Do 60 minuty nasza gra wyglądała bardzo dobrze, ale potem zaczęliśmy posyłać jakieś dziwne piłki i wszystko się posypało. Całe szczęście, że udało się nam przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Będziemy walczyć do końca o zwycięstwa, a potem zobaczymy co zrobi Górnik - dodał napastnik Zawiszy.
OPINIA TRENERA
Mariusz Kuras
Zawisza
- Zawsze mecze z Jarotą są ciężkie, bo to niewygodny rywal. Dzisiaj też źle zaczęliśmy. Szybko stracona bramka ustawiła mecz. Potem były okazje, ale nie trafiliśmy bo były jakieś słupki i poprzeczki. W końcówce znowu zaświeciło dla nas słońce i dalej jesteśmy w grze. Postaramy się ten dar od losu wykorzystać.