Placówka jest w gestii Ośrodka Profilaktyki Rodzinnej, pomysł jej stworzenia kiełkował od dobrych kilku lat, dopiero teraz się udało. Teraz każda ofiara przemocy - nie tylko z Chojnic - może liczyć na to, że co najmniej na trzy miesiące zyska oddech od domowego prześladowcy.
- Mamy tu dwa połączone mieszkania - wyjaśnia wiceburmistrz Jan Zieliński. - Do tej pory sprawcy przemocy mieli poczucie bezkarności, bo ich ofiary nie miały dokąd pójść. Teraz może powstrzyma ich przed agresją fakt ujawnienia tego, co robią.
Agnieszka Kortas-Koczur, szefowa OPR dodaje, że od lipca przewinęło się tu pięć kobiet i sześcioro dzieci. Mają tu poczucie bezpieczeństwa, bo non stop towarzyszy im ktoś z ośrodka, pomagają też wolontariusze. Hostelem zarządza Marta Winiarska.
- Ja wiem, że to jest jeszcze nie tak - mówi Kortas-Koczur. - Że to nie kobiety powinny się pakować i uciekać od męża tyrana, ale jeszcze trochę czasu upłynie, zanim się to zmieni. Moim marzeniem jest, żeby z czasem było to miejsce dla sprawców przemocy.
W hostelu nie wszystko jest jeszcze gotowe, ale powolutku przybywa wyposażenie. Ale na razie wystarczy to, że jest ciepły i bezpieczny kąt.