Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Idea sprawiedliwości

ADAM WILLMA
Prokuratura Okręgowa we Włocławku prowadzi postępowanie w sprawie znęcania się męża nad żoną. Sędziego nad nauczycielką.

Koleżanka Elżbiety z pracy: - Przypuszczałam, że to kłamstwa, gdy mówiła, że półka na nią spadła, albo że przewróciła się na działce. Ale ona dusiła to w sobie. Płakała bez powodu, brała zwolnienia, bo nie chciała posiniaczona pokazywać się na lekcjach. Dopiero w ubiegłym roku, kiedy przyszła cała posiniaczona, wyznała, że bije ją mąż.

Zwykła kłótnia

Mąż Elżbiety, sędzia Sądu Rejonowego w Lipnie: - To jest sprawa bardzo trudna. Toczy się postępowanie. Do jego zakończenia nie chcę o tym mówić.
- Ale ja pytam, czy pan bił żonę.
- Naprawdę, na ten temat nie będę się wypowiadał.
- Dlaczego?
- Nie mogę. Mogę tylko powiedzieć, że te sytuacje nie wykraczały poza zwykłe kłótnie małżeńskie.
Sąsiadka z bloku ma inne wyobrażenie o "zwykłej kłótni małżeńskiej": - Często zbieraliśmy się z sąsiadami na klatce schodowej nie wiedząc co robić. Łzy mieliśmy w oczach, kiedy słychać było te wrzaski "tato, nie bij mamy", ale po policję nie odważyliśmy się dzwonić, bo przecież Kowalski jest sędzią.
Elżbieta: - Po raz pierwszy dostałam w twarz, gdy byłam w ciąży z drugim dzieckiem. Nie mieliśmy wówczas ślubu, więc - żeby on nie miał kłopotów w pracy - zdecydowałam się urodzić poza Lipnem. Wstydził się tej ciąży. Ślub wzięliśmy dopiero po narodzeniu drugiego dziecka. Od tego czasu obrywało mi się często. Raz otwartą dłonią, raz pięścią, ale najczęściej tym, co miał pod ręką.
Elżbieta pokazuje ręce. Lewe przedramię: - To zrobił mi tarką do warzyw. Prawe, z większymi szramami: - To ślady od jego kluczy.
Koleżanka Elżbiety: - Nie mogłam patrzeć na to, jak ona wygląda. Powiedziałam w końcu - albo pójdziesz na obdukcję, albo ja to za ciebie zrobię.

Ojciec sobie zastrzegł

Elżbieta: - W ubiegłym roku mąż powiedział mi, że jestem z nim tylko dla pieniędzy. Chciał, żebym dała mu dowód, że naprawdę go kocham. Dowód polegał na tym, że pojechaliśmy do notariusza i podpisałam rozdzielność majątkową. Myślałam wówczas, że ratuję małżeństwo. Ale to była naiwność - w październiku ubiegłego roku mąż się wyprowadził zabierając młodsze dziecko oraz większość mebli. Praktycznie straciłam kontakt z jednym dzieckiem. Dziś jak pies stoję pod blokiem, żeby się z nią zobaczyć, bo on najczęściej nie wpuszcza mnie nawet na klatkę schodową.
Sąsiadka: - Tutaj całe osiedle gada o tym ich konflikcie. To jest rzeczywiście żałosny widok, gdy ona próbuje nawiązać kontakt ze swoim dzieckiem. Stoi przy domofonie i nie może dostać się do środka.
Kowalski: - Umożliwiam kontakty, zawsze gdy jestem w domu. Żona może przyjść w każdej chwili. Przychodzi do mnie albo na podwórko. Problem w tym, że dziecko nie chce tych kontaktów.
- Od kiedy nie chce?
- Od czasu wyprowadzenia się z domu. Ale sygnały były wcześniej. Proszę spytać wychowawców ze szkoły.
Mirosław Płukis, dyrektor szkoły, do której uczęszcza młodsze dziecko Kowalskich przyznaje, że ojciec zastrzegł sobie, aby nie wydawać córki matce.
- Jakim prawem!? - denerwuje się Elżbieta Kowalska. - Przecież nikt z nas nie ma ograniczonych praw rodzicielskich. Tymczasem, kiedy przyszłam odwiedzić dziecko w szkolnej świetlicy dyrektor nakazał mi przy wszystkich, żebym wyszła.
Płukis: - Był krzyk, dziecko nie chciało iść do matki, więc musiałem interweniować.
- Ale Kowalska jest jego matką.
- Jeśli dziecko płacze, to widocznie ma jakieś powody.
Teresa, siostra Elżbiety: - Nigdy nie było bariery pomiędzy Elą a dziećmi. Ten problem pojawił się dopiero, kiedy dziecko zamieszkało z ojcem. Również w stosunku do mnie dziecko zachowuje się zupełnie inaczej inaczej, gdy jest w towarzystwie ojca i wówczas, gdy go nie ma.

Kto do kogo pije

Według Kowalskiego powodem rozbicia rodziny są kłopoty alkoholowe jego żony. - Ona pije codziennie, to już element bez którego nie może funkcjonować.
- Od kiedy?
- Od dawna. Jest to zgłoszone do komisji do spraw rozwiązywania problemów alkoholowych
- Pan zgłosił?
- Ja.
Kowalski podaje numer do kobiety, która ma potwierdzić uzależnienie jego żony. Chodzi o panią N.: - Ta kobieta chce zniszczyć porządnego człowieka, nie mogę na to patrzeć.
Pani N. przyznaje jednak, że ostatni, bliższy kontakt miała z Kowalską jeszcze gdy ta była panną.
Dyrektor szkoły, w której pracuje Kowalska, zarzeka się, że jego nauczycielka nigdy nie dała powodu do podejrzeń o problem alkoholowy. - Był u mnie natomiast pan Kowalski, który usiłował nakłonić mnie do poświadczenia na piśmie, że problem ten miał miejsce. Ale nie będę poświadczał nieprawdy.
Kowalska: - Owszem, zdarzało się na imieninach czy na spotkaniu z koleżankami, że piłam alkohol, ale zawsze w granicach normy. Mąż usiłuje się bronić atakując. Czy ja mam wywlekać na światło dzienne wszystkie jego epizody związane z alkoholem?

Poczucie bezpieczeństwa

Policja interweniowała w sprawie konfliktu między Kowalskimi kilka razy w ciągu ostatnich miesięcy. Na przemian dzwonili on i ona. Za każdym razem w tle był konflikt o dzieci. - Możemy tylko pouczać - mówi rzeczniczka lipnowskiej policji Anna Kozłowska. - Wyjaśniamy, że jedynym sposobem na załatwienie sprawy jest zwrócenie się do sądu o orzeczenie opieki nad dziećmi.
O tym, jak ma wyglądać opieka nad dziećmi Kowalskich zadecydować ma sąd w Inowrocławiu. Kowalski wnioskuje o przyznanie mu obojgu dzieci: - Chcę, żeby dzieci nie straciły ze sobą kontaktu.
- To jest paranoja.Teraz, kiedy mam wakacje i mogłabym poświęcić cały czas dzieciom, mój mąż wywiózł jedno z nich do teściowej. Kiedy dziecko miało wypadek na huśtawce, nawet nie wiedziałam, że leży w szpitalu. Myślałam, że mi serce pęknie, kiedy się o tym dowiedziałam.
Kowalski dwukrotnie złożył doniesienia na swoją żonę. Za pierwszym razem chodziło o uszkodzenia samochodu. Kowalski: - Dokonała uszkodzenia przez kopnięcie. Uznałem, że może dojść do dalszej eskalacji.
Szkodę oszacował na 400 złotych. Sprawą zajęła się prokuratura w Rypinie, która przesłała już do sądu wniosek o warunkowe umorzenie.
Drugie doniesienie dotyczy naruszenia nietykalności. Kowalska miała uderzyć męża w twarz. Sprawa jest rozpoznawana, nie wiadomo czy żona sędziego nie będzie odpowiadać za naruszenie nietykalności funkcjonariusza publicznego, ponieważ - jak zeznał Kowalski - w trakcie napaści miała nazwać go "sędzią".
Kowalski: - Nie mogę normalnie funkcjonować, wyjdę przed dom i jestem atakowany. Chcę się czuć bezpiecznie, a teraz nie mam poczucia bezpieczeństwa przed własnym blokiem.

Szczególna staranność

Sprawa z zawiadomienia Kowalskiej (o znęcanie się) prowadzona jest we włocławskiej Prokuraturze Okręgowej. - Przesłuchanych zostało wielu świadków, jest wiele czynności do wykonania - mówi prokurator Jan Stawicki. - Staramy się zachować maksymalną staranność, żeby nie było żadnych wątpliwości.
Staranność wymaga czasu. Doniesienie wpłynęło w lutym, ale dopiero we wrześniu prokuratura ma ocenić czy zebrany materiał pozwala na przedstawienie zarzutów sędziemu i wnioskowanie o uchylenie immunitetu.
Kowalski: - Jeśli moja żona uważa, ze ma mocne argumenty, niech poczeka na rozstrzygnięcie sprawy w prokuraturze. Pozwólmy zatryumfować idei sprawiedliwości.
PS. Nazwisko małżonków zostało zmienione.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska