Ideologia po fakcie

     - Głośno zrobiło się o pańskim zespole, po porażce na własnym parkiecie z zagrożoną spadkiem Stolarką Wołomin. Chemik jest oskarżany o sprzedanie meczu?
     - To jest dorabianie ideologii po fakcie. Ufam moim zawodnikom, którzy na przedmeczowej odprawie zapewniali, że po trzech z rzędu porażkach chcą zakończyć rundę zasadniczą zwycięstwem i przystąpić do play off z uprzywilejowanego, przynajmniej czwartego, miejsca.
     - A jednak przegrali i to 0:3...
     - Nie miejsce w tabeli decyduje o końcowym wyniku, a należy zauważyć, że tegoroczna ligi jest bardzo wyrównana. Goście, do których w połowie drugiej rundy na ławkę trenerską wrócił doświadczony Krzysztof Felczak, zdeterminowani walką o utrzymanie w lidze, zagrali bardzo konsekwentnie. Mecz "życia" wyszedł Mariuszowi Firsztowi. W mojej ekipie z kontuzją wystąpił Artur Hoffmann. Nasz rozgrywający, który na środowym treningu złamał palec prawej ręki nie miał w ogóle pojawić się na parkiecie. Grał na własną prośbę, bo chciał wesprzeć kolegów. Wojtek Wesołowski był myślami przy swojej chorej córce, leżącej w szpitalu, a Witek Chwastyniak zmagał się z grypą. Gdybym miał mocne rezerwy dokonałbym zmian. A kogo miałem wprowadzić na parkiet w podstawowej szóstce: Ulińskiego, Niemica, Szabata? To dopiero byłby krzyk, że trener już przed meczem oddał punkty rywalom.
     - Dlaczego więc pana podopieczni grają w końcówce rundy słabiej?
     - Nie da się przez cały sezon utrzymać wysokiej formy przy tak skromnej kadrze zawodniczej. Od początku ligi podkreślałem, że naszym podstawowym celem jest zajęcie bezpiecznego miejsca. Przez 16 spotkań zespół był pod ciągłą presją wyniku. Aż wreszcie pękł. Przyszedł dołek, który postaram się odbudować do play off. W serii B Chemik występuje już czwarty sezon z rzędu i nigdy nie byliśmy posądzeni o sprzedanie meczu. Jestem przekonany, że i tym razem było podobnie.