O zwyczajach wielkonocnych - dawnych i dzisiejszych - rozmawiamy z Ines Wąsowską, etnografem z grudziądzkiego muzeum.
- Na czym polegał zwyczaj "wieszania śledzia" i "pogrzebu żuru"?
- Prawdziwy, albo wycięty z papieru, szkielet ryby wieszano na drzewach. Natomiast pogrzeb żuru polegał na tym, że do garnka
wrzucano wapno, błoto i inne niepotrzebne składniki, mieszano i miksturę wylewano do dołka, który potem zakopywano. Garnek natomiast rozbijano na plecach osobie, która nie znała tego zwyczaju. Chodziło o to, że zarówno śledzie jak i żur spożywano przez cały Wielki Post. W Wielki Piątek lub Wielką Sobotę żegnano się z tymi potrawami, aby w wielkanocną niedzielę znowu jeść mięso.- Czy święcenie pokarmów zawsze odbywało się w kościołach?
- Nie. Do wybuchu II wojny światowej to ksiądz odwiedzał parafian i w ich domach święcił to, co miało się znaleźć na wielkanocnych stołach. Dla gospodarzy było to wygodne.Grudziądz - wiadomości
- Msze rezurekcyjne nie zawsze rozpoczynały się wczesnym rankiem w niedzielę..
- Do XVIII wieku odbywały się w soboty, późnym wieczorem. Jednak zrezygnowano z tego zwyczaju i przeniesiono rezurekcję na rano. Żeby ludzie nie zaspali i zdążyli na niedzielną mszę, młodzi chłopcy chodzili po miejscowości i bębnili garnkami. Po rezurekcyjnej procesji natomiast strzelali z kapiszonów, aby ogłosić Zmartwychwstanie Pańskie.- Jakie znaczenie podczas Wielkanocy miała woda?
- Wierzono, że pobrana z rzeki w noc z Wielkiej Soboty na Wielką Niedzielę, miała moc uzdrawiającą. Pomagała zwłaszcza na dolegliwości skórne. Polewano nią chore miejsca. Nad rzekę chętnie biegały także panny, aby w tafli zobaczyć odbicie twarzy swojego wybranka.- Jednym ze zwyczajów, który przetrwał do dziś jest śmigus-dyngus...
- Z północy Polski na nasze ziemie przywędrowało "smaganie" zielonymi gałązkami. Natomiast z południa kraju - oblewanie wodą. Smaganymi i oblewanymi przez młodzieńców były zwykle panny. Te, które kawalerowie omijali, mogły zacząć obawiać się, że grozi im staropanieństwo.Czytaj e-wydanie »