Inowrocław. 50-latek zgłosił kradzież samochodu, który sprzedał

Mężczyzna wymyślił sobie taką oto historię. Dyżurnemu komendy w Inowrocławiu tłumaczył, że swojego forda escorta zaparkował przed cmentarzem na ulicy Marcinkowskiego. Następnie poszedł odwiedzić groby bliskich. Gdy wrócił, samochodu już nie było.

- Policjanci natychmiast przystąpili do ustalania okoliczności kradzieży. Przyjęli zawiadomienie i jednocześnie zaczęli weryfikować informacje. Już od samego początku przypuszczali, że zgłaszający nie mówi prawdy. W jego zeznaniach było wiele niejasności - opowiada mł. asp. Joanna Wrzesińska, rzecznik prasowy inowrocławskiej policji.

Kryminalni dokładnie przyjrzeli się tej sprawie. Przeprowadzili szczegółowe oględziny miejsca, z którego pojazd miał być skradziony oraz przeanalizowali okoliczności zdarzenia.

- Po dokładnym sprawdzeniu informacji byli już pewni, że zgłaszający nie mówi prawdy. Okazało się, że właściciel rzekomo skradziony pojazd sprzedał - dodaje Wrzesińska.

Sprawa kradzieży auta została umorzona. Wszczęto natomiast kolejną sprawę. 50-latek będzie odpowiadał za składanie fałszywych zeznań i zawiadomienie policji o przestępstwie, którego nie popełniono. Grozi mu za to kara pozbawienia wolności do 3 lat.

Joanna Wrzesińska przypomina, że każdy przypadek kradzieży samochodu jest dokładnie sprawdzany, także pod kątem oszustwa. Inowrocławska policja ma sukcesy w tej dziedzinie. Na przełomie ostatnich lat kilkanaście razy udowodnili, że osoba, która zgłasza kradzież, jest oszustem. Ostatni wpadł we wrześniu. 47-latek zgłosił policji, że ktoś ukradł mu poloneza poloneza. Tymczasem kryminalni dowiedli, że rozebrał go na części.