Stary dom przy ul. Przybyszewskiego w Szymborzu. Okna bez szyb, zamiast drzwi dykta. W środku pełno gruzu i sterty plastikowych butelek, a między nimi stare łóżko, szafa i stół.
- Tak tu sobie mieszkam. O, tam na szafie mam małe lustro, miskę. W baniaku wodę od sąsiadów noszę. Trzeba dbać o to, by wszy człowieka nie zjadły - mówi Maciej Stawski.
Więcej pod wozem
Ma 33 lata. Nie kryje, że w jego życiu bywało bardzo różnie. Raz na wozie a raz pod. Chociaż... więcej było pod wozem.
- Mieszkaliśmy w Bydgoszczy. Mama zachorowała. Zmarła, gdy miałem 6 lat. Ojciec zaczął pić, utracił prawa rodzicielskie - przypomina bezdomny.
Pan Maciej wraz z siostrą trafił do pogotowia opiekuńczego. Potem były domy dziecka w Orłowie i Inowrocławiu. Mimo przeciwności losu, skończył zawodówkę zdobywając zawód rzeźnika. Przyszła pierwsza miłość, dziecko i kolejne tarapaty. - Ostatecznie znalazłem się w Nysie. Mieszkałem w noclegowni, a pracowałem w hurtowni - dodaje.
Maciej Stawski wrócił do Inowrocławia, chciał zacząć od nowa, pokazać, że można wyjść na prostą. Niestety, został bezdomnym. - Zimą wyjeżdżam pod Łódź do schroniska, a gdy robi się cieplej wracam do Ina - dopowiada.
W Szymborzu Stawski dorabia sobie pomagając mieszkańcom. Pracuje za przysłowiową złotówkę. Byle starczyło na papierosy, mydło i maszynki do golenia. Bardzo często zamiast pieniędzy dostaje jedzenie. Na mieszkańców z Przybyszewskiego nie da powiedzieć złego słowa.
Własny kąt
Marzeniem pana Macieja jest mieszkanie.
- W 2001 roku, jako wychowankowi domu dziecka, przyznaliśmy mu lokal socjalny. Zdał go szybko, bo bał się sąsiadów - mówi Monika Dąbrowska, rzecznik prasowy ratusza.
- Chcę zdobyć pracę i na stale osiedlić się w Inowrocławiu - zapewnia bezdomny. Ratusz poważnie traktuje tę deklarację. W przyszłym roku chce pomóc Stawskiemu w znalezieniu socjalnego "M".
Oby nie zmarnował danej mu szansy...