W piątek (22.10.2010r.) sąd ogłosił upadłość spółki. Nie oznacza to jednak, że huta zostanie zamknięta na cztery spusty. Syndyk Grzegorz Floryszak zamierza jak najszybciej wznowić produkcję. Przyznaje, że wszyscy zatrudnieni w hucie zostaną zwolnieni. Gdy jednak okaże się, że po okresie wypowiedzenia będą potrzebni w firmie, syndyk będzie ich zatrudniał na nowych warunkach. - Dziś jest za wcześnie, by mówić, ilu pracowników będzie mogło tu wrócić - wyznaje Floryszak.
Czytaj też: Huta "Irena". PGNiG odkręci kurek z gazem
Wiele zależy od negocjacji, które czekają go w tym tygodniu. Przed nim rozmowy z wiceprezesem PGNiG Mirosławem Szkałubą w sprawie przywrócenia dostaw gazu do "Ireny". W czwartek spotka się natomiast z inwestorem branżowym zainteresowanym zainwestowaniem w hutę. Będzie chciał go namówić do tego, by wydzierżawił od niego zakład, zatrudnił ludzi i prowadził produkcję.
- Syndyk może przedsiębiorstwo wydzierżawić nawet z prawem pierwokupu - tłumaczy Floryszak. Dodaje, że byłoby to najlepsze rozwiązanie dla "Ireny".
Wyznaje, że rzadko kiedy firma w upadłości jest w tak dobrej kondycji, jak "Irena". Ma tyle zamówień, że nie zabiegając o odbiorcę mogłaby prowadzić produkcję przez najbliższe półtora roku.
Czytaj też: Kryształy Made in Irena to już historia, czyli kronika hutnika
