Inwazja fryzjerów, szewc na lekarstwo

Kwiecień to tradycyjnie miesiąc rzemieślników, obchodzących swoje święto. Włocławia-nie, skupieni w rzemieślniczym Cechu, świętowali w minioną sobotę. Uczestników tych uroczystości jest jednak coraz mniej, bo chociaż nowe zakłady powstają jak przysłowiowe grzyby po deszczu, to chętnych do zrzeszania się brakuje. - Szkoda - mówi Anna Wilińska, kierownik biura Cechu. -_ Przynależność daje bowiem zupełnie nowe możliwości, zarówno samym rzemieślnikom, jak też ich klientom. Od lat do Cechu przychodzili klienci zadowoleni z usług oraz ci, którzy chcieli poskarżyć się na niewłaściwe potraktowanie przez takiego czy innego rzemieślnika. Starszy Cechu wielokrotnie pełnił _funkcję mediatora

U włocławskich mistrzów zawodu uczy się obecnie blisko trzystu uczniów. Czy jest prawdą, że za przyjęcie dziecka na naukę zawodu trzeba dziś słono płacić - takie sygnały przekazują Czytelnicy. - Nam nic o tym nie wiadomo - zapewnia Anna Wilińska. - Jeżeli występuje takie zjawisko, stanowi tak zwaną szarą strefę.

Rzemieślnik szkolący uczniów może liczyć na finansowe wsparcie, jest bowiem traktowany jak nauczyciel zawodu. Zdaniem wielu pracodawców, przygotowanie młodego człowieka do zawodu przez mistrza, daje o wiele lepsze rezulaty niż w szkolnych warsztatach, gdzie prowadzący zajęcia musi zająć się równocześnie kilkunastoma uczniami.

We Włocławku niesłabnącym powodzeniem cieszy się zawód fryzjera. Mimo że powstają kolejne zakłady fryzjerskie i rośnie konkurencja, nadal mnóstwo dziewcząt i chłopców chce się specjalizować w tym właśnie fachu.

Do lamusa odchodzą natomiast liczne, popularne niegdyś zawody, jak choćby... szewc. Za kilka, kilkanaście lat nie będzie nikogo, kto naprawi nasze buty? - Młodzi ludzie nie chcą dziś ciężko pracować, dlatego brakuje dekarzy, murarzy czy zdunów - ocenia Anna Wilińska.