POLSKA - BRAZYLIA 32:34 (13:16)
POLSKA: Szmal, Wyszomirski - Lijewski, Jachlewski 3, Krajewski 3, Bielecki 7, Wiśniewski 1, B. Jurecki 1, M. Jurecki 5, Syprzak 2, Daszek 8, Kus, Gierak 2, Szyba.
BRAZYLIA: M. Dos Santos, Almeida 1 - Teixeira 4, Da Silva 4, Candido 1, De Toledo 8, T. Dos Santos 5, Pozzer 3, Chiuffa 3, O. Dos Santos 1, Santos 2, Soares 1, Langaro 1.
Spotkanie z gospodarzami igrzysk od początku nie układało się biało-czerwonym. Mieli problemy z zatrzymaniem ich ataków, które były bardzo żywiołowe i oparte na indywidualnych i nierzadko nieszablonowych akcjach. Polacy mieli wielkie problemy, by ustawić defensywę. Z kolei ataki podopiecznych Talanta Dujszebajewa były chaotyczne i słabo zorganizowane. Z tych powodów Polacy przegrywali 0:4 w 5. minucie. Te straty urosły w 10. minucie do 5 goli (2-7).
Potem nastąpił lepszy fragment w grze polskich szczypiornistów, którzy odrobili cześć strat i w 20. minucie przegrywali tylko 9:11, a 6 minut później nawet 12:13, ale końcówka I połowy znowu była nieudana i straty urosły do 3 goli.
W 36. minucie wydało się, że wszystko wróciło do normy. Polacy przegrywali tylko 17:18 po golu rzuconym przez Karola Bieleckiego. Niestety, potem nastąpił fatalny okres w grze. Po kilku błędach w ataku biało - czerwoni zostali skontrowani i w 46. minucie przegrywali aż 19:26.
Nadzieję na poprawę wyniku dał Bielecki, który popisał się swoimi firmowymi zagraniami czyli potężnymi rzutami z dystansu. Jednak to było za mało, by przejąć kontrolę nad meczem. W końcówce ułańskie szarże Michała Daszka pozwoliły zniwelować część strat.
We wtorek Polacy grają z Niemcami. I ten mecz trzeba już wygrać.