Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Frątczak ma pomysły: Nie ma zgody na marazm w parkingu! [wywiad]

Joachim Przybył
Joachim Przybył
Jacek Frątczak kontrakt podpisał na cztery mecze rundy zasadniczej i ewentualne baraże
Jacek Frątczak kontrakt podpisał na cztery mecze rundy zasadniczej i ewentualne baraże Mariusz Kapała
Nie będę opowiadał banałów, że się bratam z kibicami i będę miał Toruń w sercu. Pomagam klubowi, który jest bardzo ważny dla żużlowej Polski, także dla Zielonej Góry - mówi Jacek Frątczak, nowy menedżer "Aniołów".

Długo się pan zastanawiał nad ofertą z Torunia?

Długo. Poważne rozmowy trwały trochę czasu, wieczorem byłem na „tak”, a rano już na „nie”. Najpoważniejszą wątpliwością było to, czy znajdę odpowiednią ilość czasu i czy pracę w Toruniu pogodzę z innymi zajęciami. Sprawę ułatwił okres wakacyjny, dzieciaki nie chodzą do szkoły, mam więcej czasu. Trochę irytowały i motywowały mnie komentarze, że to tylko taka gra i próbuję sztucznie podtrzymać zainteresowanie swoją osobą. Od dawna podkreślałem, że jeżeli pojawi się ciekawy projekt na krótki czas, nawet taki ratunkowy, to chętnie się podejmę.

W Zielonej Górze walczył pan o medale, teraz trzeba drużynę utrzymać.

Żużel jest zawsze taki sam. Mechanizmy rywalizacji w play off wyglądają identycznie jak o utrzymanie. W Toruniu cele są zdefiniowane i niezwykle ważne w kontekście przyszłości klubu w takim mieście. Mistrzostwo otwiera nowe możliwości, ale utrzymanie to kontynuowanie i budowanie czegoś na przyszłość.

Toruń i Zielona Góra - to nie są żużlowe bratanki. Nie obawia się pan chłodnego przyjęcia i jednocześnie krytyki w Zielonej Górze?

Do takich spraw podchodzę z dużym dystansem. Wiadomo, wiele złych rzeczy między tymi klubami wydarzyło się w 2013 roku. Teraz mamy do czynienia z nowym klubem, nowym właścicielem. Czas leczy rany, mało kto pamięta, ale na początku tego banda przyjechała z Zielonej Góry na Motoarenę, żeby mogły odbyć się zawody. Więc pamiętamy o tych wydarzeniach, ale patrzmy w przyszłość. Profesjonalizm wymaga odrzucenia uczuć, to nie może być narracja „wasz, nasz”. W całkowicie zawodowy sposób chcę zapewnić drużynie toruńskiej stabilizację. Nie będę opowiadał banałów, że się bratam z kibicami i będę miał Toruń w sercu. Pomagam klubowi, który jest bardzo ważny dla żużlowej Polski, także dla Zielonej Góry.

Na Motoarenie świętował pan mistrzostwo w 2009, potem wygrane mecze, ale ten najbardziej spektakularny występ to przegrany mecz z bonusem w 2015 roku.

Byłem do niego świetnie przygotowany. Potem analizowaliśmy przebieg wydarzeń i to był chyba taki mecz modelowy. Do niego trzeba mieć czystą głowę, sprawdzonych ludzi. To nie tylko moja zasługa, ale całego sztabu, który wykreował możliwości zawodnikom. Jestem osobą wierzącą i uważam, że czasami niezbędny jest ten palec boży. Miałem wtedy wsparcie psychologa, to była taka praca w transie. Po ostatnim biegu byłem naprawdę rozanielony, nawiązując do toruńskiej tradycji.

Grand Prix w Cardiiff: Maciej Janowski najlepszy, Bartosz Zmarzlik pierwszy raz w finale w tym sezonie. W klasyfikacji generalnej Jason Doyle tuż przed Polakami!Więcej zdjęć, wyniki i relacja z turnieju >>WIĘCEJ

To był polski wieczór na torze i trybunach. Grand Prix Wielk...

Ma pan jakąś diagnozę sytuacji, w jakiej znalazł się toruński żużel?

Mam bardzo dużo spostrzeżeń, ale poczekam na praktycznie działania. Może za tydzień powiem, że jednak nic nie wiedziałem. Żużel jest małym środowiskiem, wiele się plotkuje. Wiele słyszałem i mam punkty zaczepienia oraz plan działania na najbliższe tygodnie. Kilka rzeczy zresztą już przedyskutowaliśmy z działaczami i niektórymi zawodnikami. Praca trwała już wcześniej, zanim informacja o moi zatrudnieniu pojawiła się oficjalnie. Na pewno popracujemy nad nawierzchnią na Motoarenie, która nie tylko przestała być atutem gospodarzy, ale też nie gwarantuje wielkich emocji kibicom.

Wspomniał pan o ściągnięciu zaufanych ludzi z Zielonej Góry. Psychologa także?

To bardzo ważny aspekt pracy z zespołem. Sam współpracuję z psychologiem sportowym i jestem cały czas poddany weryfikacji. Ta osoba będzie mnie dodatkowo wzmacniać swoimi spostrzeżeniami, jak się zachowują zawodnicy w danych sytuacjach, gdzie pojawiają się problemy.

Wiele osób zwracało uwagę, że w toruńskich boksach w czasie meczu nie widać drużyny.

To prawda, także na to zwróciłem uwagę. Na pewno spróbuję to zmienić. Trzeba wziąć pod uwagę kontekst wynikowy. Jeśli są zwycięstwa, to ten przysłowiowy plecak nikomu nie przeszkadza, jak drużynie idzie, to urasta do rangi poważnego problemu. Rolą lidera, w tym wypadku menedżera, jest jednak reagowanie, nie można akceptować takiej rzeczywistości. Trzeba zapytać samego siebie: czy zrobiłem wszystko, aby zawodnicy rozmawiali i interesowali się naszym wspólnym projektem. Czasami nie wystarczy pójść postrzelać czy grill, nad tym pracuje się miesiącami.

Załóżmy, że utrzyma ma pan Get Well w ekstralidze i pojawia się oferta na kolejny sezon.

Na razie chcę się przede wszystkim sam sprawdzić. Tak naprawdę nie wiem dziś, czy Frątczak jeszcze się do tego nadaje. Do tej pory mam traumę po 2015 roku, gdy wszystko sobie układałem, a los i kontuzje pokrzyżowały plany. Dlatego z ciekawością czekam na te najbliższe tygodnie. Niewykluczone, że we wrześniu dojdę do wniosku, że już mnie to nie bawi, nie czuję się w tym dobrze. Dlatego nie chcę dziś nikogo naciągać i oszukiwać. Powiedziałem wprost: na razie nie planuję pracy na dłużej, ale po sezonie to może się zmienić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska