Zobacz wideo: Polacy podzieleni w sprawie szczepień nastolatków
- Mamy zaprzyjaźnione, znajome restauracje, bary, które przekazują nam jedzenie dla potrzebujących. Trochę trudniej było o nie w pandemii, bo nie odbywały się imprezy, a zawsze dostarczano nam z takich wydarzeń żywność, która pozostała - mówi Ireneusz Nitkiewicz, radny Bydgoszczy, założyciel "Jadłodzielni Bydgoszcz".
- Mamy stałe grono osób, którym pomagamy, ale ostatnio kolejka potrzebujących się wydłuża.
To Cię może też zainteresować
Jadłodzielnia przy ulicy Gdańskiej 79 wczoraj obchodziła 4. rocznicę powstania. Nitkiewicz podkreśla, że najczęściej osobami, które przychodzą po żywność są seniorzy. - Gdy wydadzą już dużą część swojej emerytury, czy renty na rachunki, stają przed wyborem: leki, czy jedzenie.
Każda pomoc się liczy
Na potrzebujących czekają dania i produkty dostarczone przez zaprzyjaźnionych restauratorów, ale też przez osoby prywatne. Ci, którzy zgłoszą się po jedzenie, mogą liczyć na najróżniejsze dania, które akurat trafiły do punktu przy ulicy Gdańskiej. Pulpety, bigos, makarony, kasze, ale i wiele innych dań.
Wszystko zaczęło się od akcji Ireneusza Nitkiewicza "Ciepło serca w słoiku", jednorazowego przedsięwzięcia na rzecz osób potrzebujących i znajdujących się w kryzysie. Do Nitkiewicza dzwoniło coraz więcej osób gotowych przekazać jedzenie. Tak narodził sie pomysł stworzenia jadłodzielni w Bydgoszczy.
Jadłodzielni nie byłoby, gdyby nie wolontariusze, którzy pomagają w jej prowadzeniu.
- W szczególności wielkie podziękowania kierujemy do państwa Kołodziejczak, którzy mieszkają przy Jadłodzielni i zawsze są gotowi nam pomóc, przyjąć towar, który ktoś dowiezie. Naprawdę to wielka pomoc - mówi Nitkiewicz.
