Początkowo media stworzyły wrażenie, że dwie efektowne blondynki to zaledwie asystentki, a nie dyrektorki w poważnej państwowej instytucji strzegącej naszych finansów. Tytuł „Dwórki, sio!” wiele kobiet uznało za seksistowski, nawet jeśli uważają zarobki dyrektorek za skandalicznie wysokie. Internet kpi z pań wyglądu, ust, włosów, paznokci i torebek. A tak naprawdę wszystkich nas szokuje i wkurza, że prezes Glapiński, człowiek tak bliski prezesowi Kaczyńskiemu, który epatował skromnością, pokorą i szedł po władzę po to, „aby ludziom żyło się lepiej”, ma wraz ze swoim dworem jak pączek w maśle. A reszta musi obejść się smakiem. Stąd przytyki do czegoś, do czego najłatwiej się przyczepić - do wyglądu dam otaczających władcę.

Z fizjonomii władcy raczej mało kto kpi, bo nie o aparycję idzie u mężczyzny (wiadomo, facet musi być tylko trochę ładniejszy od diabła), ale o stan posiadania. Stan mierzony, a to grubością portfela, a to liczebnością wianuszka otaczających go kobiet. Nie bronię prezesa Glapińskiego, który w arogancki sposób odnosi się do społeczeństwa i mediów. Bronię jednak kultury języka, który w zalewie chamstwa, seksizmu i mizoginii coraz częściej z kulturą nie ma nic wspólnego. Bronię też wartości, jaką jest trzymanie się faktów wśród dziennikarzy, a nie opowiadanie emocjonalnie porywających historyjek, które mają zwiększyć czytelnictwo, a zwiększają poczucie wstydu. Najnowszy dowód, to głośny skandal niemieckiego dziennikarza w uchodzącym za wzorzec profesjonalizmu hamburskim „Spiegelu”. 33-letni Claas Relotius latami koloryzował zmyśleniami swoje reportaże, aby „lepiej się czytały”. Tym samym młody, błyskotliwy reporter, zamiast informować i opisywać fakty, chciał – jak przypomniała „Polityka” - terapeutyzować coraz bardziej zalęknione społeczeństwo.
Rzecznik PiS: Będzie nowa ustawa o NBP
A u nas? Nic tak dobrze nie robi na lęki, jak obśmianie cudzych czułych punktów. Wciąż najłatwiej uderzać w kobiety, bo nadal mają nie lada problem, aby przebić szklany sufit.
Czytaj również: Szklany sufit może złamać nie tylko kręgosłup kobiety, ale też jej serce
„Kpienie z czyjejś fizyczności jest niesmaczne, szczególnie, gdy to dotyczy starszej kobiety” - tak powiedziałem redakcyjnemu koledze, który dworował sobie z fizjonomii ambasador Mosbacher. Kolega jednak zrozumiał z tego tyle, że nieładnie powiedział, bo to starsza kobieta. Mój zarzut wobec jego słów (raczył mi to wypomnieć we czwartkowym komentarzu) wypłynął z tego, że przez chwilę wziąłem go za seksistę, którym zapewne nie jest.
Kpiny z kobiecego wyglądu - czy to w przypadku młodej, czy starszej kobiety - ranią. Skoro chcemy budować media stroniące od błędów merytorycznych, a nie tworzyć „Pudelkowe” ławice niesmaku, lepiej trzymajmy się z daleka od nabijania się z urody. Nawet udoskonalanej.