Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakie "interesy" robi włocławski ratusz na mieszkaniach. Trudno uwierzyć...

Barbara Szmejter
Tumska 3. Pani Sylwia wciąż czeka na nowe mieszkanie
Tumska 3. Pani Sylwia wciąż czeka na nowe mieszkanie Fot. W. Alabrudziński
W pierwszej kolejności na mieszkania z ratusza mogą liczyć rodziny, żyjące w zawalających się ruderach. Ale nawet wtedy, gdy sufit spada na głowę, trudno liczyć na lokal "od ręki".

pomorska.pl/wloclawek

Więcej informacji z Włocławka znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/wloclawek

W Wydziale Gospodarki Lokalowej włocławskiego ratusza już od miesiąca trwa weryfikacja list przydziału mieszkań komunalnych. Te rodziny, które na lokum czekają od dawna, mogą zmienić swe pozycje na liście, bowiem dopisywane są na nią nowe nazwiska. Mimo więc, że co roku kolejne rodziny przeprowadzają się do lepszych mieszkań, kolejka wcale się nie kurczy.

- To nie jedyna przyczyna - mówi Monika Budzeniusz, rzecznik prezydenta Włocławka. - Dodatkowym obciążeniem dla miasta są osoby eksmitowane z prywatnych kamienic. Jeśli taki lokator nie płaci czynszu, właściciel go eksmituje, ale to miasto musi zapewnić lokal zastępczy. Innymi słowy właściciele kamienic prowadzą działalność gospodarczą, ale ryzyko przerzucają na barki miasta.

Chore przepisy
Wyobraźmy sobie przedsiębiorcę, który wytwarza drogie, poszukiwane towary, a następnie sprzedaje je za pięć procent wartości! Trudno to sobie wyobrazić? Wcale nie. Takie właśnie "interesy" w majestacie obowiązującego prawa robi na mieszkaniach włocławski ratusz.

Miasto buduje bowiem mieszkania. Raz więcej, raz mniej. Dostają je rodziny o odpowiednio niskich dochodach. Ale istniejące przepisy umożliwiają tym lokatorom wykupienie owych mieszkań na własność za zaledwie 5 procent ich wartości! Lokatorzy skwapliwie z tego korzystają, efekt zaś jest taki, że nawet po wyprowadzeniu się lokatorów do innego miasta, czy po ich śmierci, żadne z mieszkań do miasta nie wraca.

Tymczasem kolejki oczekujących wydłużają się, czego efektem jest między innymi brak mieszkań z odzysku.

Ruiny na początek
Teoretycznie w pierwszej kolejności powinny być załatwiane rodziny, żyjące w zawalających się budynkach. Nawet te, które do fatalnego stanu technicznego swych domów same czynnie się przyczyniły. W 2008 r. na terenie miasta było 13 budynków wyłączonych z użytkowania z powodu zagrożenia katastrofą budowlaną. Mieszkało w nich 40 rodzin. Rok później takich domów, zamieszkiwanych przez 24 rodziny, było już tylko dziewięć. - Do załatwienia pozostało nam trzynaście rodzin z sześciu takich budynków, wyłączonych z użytkowania - wyjaśnia Katarzyna Figel-Sztolcman, naczelnik włocławskiej "lokalówki".

Nikt nie jest jednak w stanie powiedzieć, kiedy te sprawy zostaną załatwione. W 2008 roku 15 rodzin z walących się domów dostało lepsze lokale, ale rok później już tylko siedem. Kuczą się bowiem zasoby mieszkaniowe miasta, przechodząc w prywatne ręce, lokali z odzysku praktycznie nie ma, podobnie jak mieszkań nowych, budowanych od podstaw. Jest za to wydłużająca się kolejka oczekujących na nowe mieszkania z nadzieją, że jednak zdarzy się jakiś cud.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska