Został strażakiem, ponieważ musiał spełnić życzenia żony i chciał trochę pomieszkać w domu. Lata spędzone w jednostce specjalnej ONZ w Egipcie, a potem na eksportowych budowach w Czechach i NRD uodporniły go. Potrafi znieść każdą niewygodę ,a i psychiki wydawałoby się nic nie naruszy. - Obyty jestem i odporny - zapewnia Proc. - Jednego tylko nie mogę znieść - widoku dzieci z wypadku. Ten ostatni z Włościborza, gdy trzylatkowi obcięło głowę, ciągle mam przed oczami.
Dlatego nikomu nie pobłaża w kwestii pasów bezpieczeństwa. Znajomi, rodzina i kto tylko się nawinie muszą od Proca wysłuchać, dlaczego pas powinien być zapięty, a dzieci koniecznie w fotelikach. _- Ile ludzi uratowałoby się, gdyby mieli zapięte pasy - _boleje.
W 1990 r. zjawił się PSP w Sępólnie i choć zahaczył o biuro, najbardziej lubi akcję. Od razu trafił na wielkie gaszenie lasów w Kuźni Raciborskiej. - To był chrzest bojowy - _wspomina. - Tydzień tam byłem. Nigdy dotąd nie widziałem takiego ogromu zniszczeń. _
Teraz jest dowódcą zmiany. Dowodzi młodzieżą i jednym weteranem. - Drugi weteran to ja - mówi. - Niedługo pójdę na emeryturę. Znam wszystkie ścieżki powiatu sępoleńskiego, więc uczę młodych , aby trafili do każdego wezwania.
Przyznaje, że pasji ma wiele - kocha rododendrony i szklarnię, a jego hodowla egzotycznych kur słynna jest na całą Krajnę - ale trudno mu będzie żyć bez straży. A siedemnastoletni syn też się zastanawia, czy nie pójść w ślady ojca. Może u Proców będzie drugie pokolenie strażackie?