Jan Sabiniarz to człowiek o wielu talentach, w regionie znany jest nie tylko ze swojej pracy zawodowej architekta, ale także jako poeta, pieśniarz akompaniujący sobie na gitarze, rysownik i malarz, obrońca regionalnego krajobrazu. Raczej nie pcha się na afisz i długo się zastanawiał, czy w ogóle pochwalić się odznaczeniem od prezydenta RP. Ale nam się pochwalił.
- Jakiś czas temu zadzwoniono do mnie z Kancelarii Prezydenta, że chce ze mną rozmawiać minister Rybicki - opowiada. - Mówił, że zarówno on, jak i inni ludzie interesują się tym, co robią i że chciałby się ze mną spotkać. Siedzę sobie w Powałkach, zaszyty w lasach, więc miło mi się zrobiło, że ktoś w ogóle o mnie pamięta.
Rybicki odwiedził Sabiniarza w Powałkach i poinformował go, że jest taki projekt, aby został odznaczony. - Nie pytałem, o jakie odznaczenie chodzi, bo uznałem, że nie bardzo wypada - mówi Sabiniarz.
Przeczytaj również: Jest nowy tomik wierszy Jana Sabiniarza
Zaproszenie przyszło na 3 sierpnia i Jan Sabiniarz wybrał się z żoną do Warszawy. W Pałacu Prezydenckim spotkał autora swojej biografii, która właśnie powstaje, Andrzeja Paplińskiego, przyjaciela od kilkunastu lat, z którym zrobił wiele projektów i który bardzo chciał być na uroczystości w pałacu. - Wszystko to było miłe i wzruszające - wyznaje Sabiniarz. - Pan prezydent odznaczył mnie Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia w pracy zawodowej i działalność społeczną. Byli tam fantastyczni ludzie, m.in. Piotr Fronczewski, potem luźne pogawędki przy winie i niezwykła propozycja od jednego z profesorów Uniwersytetu Warszawskiego, rodem z Syrii, by moje wiersze przetłumaczyć na ...arabski.
Dyskomfort przy tym wszystkim jest tylko taki, że nadal polityczny kontekst nie nastraja optymistycznie. - Za dużo jest u nas agresji i nienawiści - ubolewa Sabiniarz. - Za wiele szybkich i niesprawiedliwych ocen... Można ludzi nimi skrzywdzić.
Po powrocie z Warszawy trzeba się było zabrać do pracy. A było co robić, bo dziś odbiory techniczne muzeum przyrodniczego łowiectwa polskiego w Polednie pod Świeciem. - Pracowałam tam z synem przez trzy lata - informuje architekt. - Teraz kończymy szkołę katolicką w Chojnicach, rozbudowywaliśmy też hotel w Koprzywnicy.
Nadal ma jednak czas na pisanie wierszy.