Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarek Kaptajn zakończył rowerową podróż. Z Golubia-Dobrzynia pojechał na Nordkapp [zobacz zdjęcia]

Karolina Rokitnicka
Jarek Kaptajn przejechał 1950 km rowerem, by stanąć pod globusem na Nordkapp
Jarek Kaptajn przejechał 1950 km rowerem, by stanąć pod globusem na Nordkapp Fot. archiwum Jarka Kaptajna
Jarek Kaptajn – wuefista z powiatu golubsko-dobrzyńskiego zdobył rowerem Przylądek Północy w Norwegii – Nordkapp.

Niebanalne wyzwania mieszkańca naszego regionu robią wrażenie. Choć zdobycie Nordkapp to nie pierwszy rowerowy wyczyn Jarka Kaptajna, to przyznaje, że to był szczególny dzień w „rowerowym życiu”.

Podróż życia
- Była to podróż życia, zarówno pod względem wysiłku, stopnia trudności, jak też widoków. Wielokrotnie podziwiałem Skandynawię w telewizji, ale to co zobaczyłem na żywo przerosło moje wyobrażenia - mówi rowerzysta.
Do Szwecji popłynął promem. Dalej już kilometry pokonywał rowerem - przez Szwecję, Finlandię i Norwegię. Zdobył Przylądek Północny.

- Zrobiłem to w wieku 51 lat, co pokazuje że na realizację jakichkolwiek marzeń nigdy nie jest za późno. Jechałem do tego kultowego miejsca 16 dni, dzień w dzień, z wyjątkiem jednego dnia, za każdym razem przejeżdżając ponad 100 km. W sumie pokonałem około 1950 km. Spanie na ogół pod namiotem, kilka razy na „dziko”, ranne wstawianie i mozolnie kręcenie codziennej porcji kilometrów, ale nie narzekałem, bo wiedziałem, że każdy kilometr przybliża mnie do realizacji marzenia – relacjonuje pan Jarek.

Ciekawe spotkania
Na trasie nie zabrakło ciekawych spotkań, m.in. z rowerzystami zmierzającymi na Nordkapp. Sporo czasu Jarek Kaptajn spędził z Piotrkiem. Jednak każdy trasę pokonywał samotnie, swoim tempem, ale wieczorem spotykali się na kempingach.

Jazda nie należała do lekkich - wiejący wiatr i dużo podjazdów. Po drodze był jeszcze do pokonania Nordkapptunel łączący ląd stały z wyspą. Tunel ma 7 km i przebiega ponad 220m pod poziomem morza. Połowa tunelu biegnie z górki drugą połową pod górkę.

- W tunelu jest przeraźliwie zimno i panuje makabryczny hałas wytwarzany przez przejeżdżające samochody i pracujące wentylatory. Raczej mało przyjemne miejsce. Każdy rowerzysta chce je przejechać jak najszybciej. Gdy zaczęła się w tunelu wspinaczka, nacisnąłem mocno na pedały i czuję jak zamortyzowało mi tylne koło. Co jest? Zerkam na tylną oponę. Nie! Tylko nie teraz! Złapałem gumę! W najgorszym możliwym miejscu! Szczęście w nieszczęściu, że powietrze nie uchodzi bardzo szybko. Zrzucam sakwy, namiot z bagażnika szukam pompki. Jest. Dopompowuje oponę i szybko ruszam na piechotę z rowerem. Zatrzymuje się po kilkuset metrach i znowu dopompowanie. I tak kilka razy. Masakra. Stres, wkurzenie, złość. Wynurzam się wreszcie z tunelu cały ociekający potem i od razu dostaje podmuch lodowatego wiatru. W tych warunkach muszę wymienić oponę. Po jakimś czasie z tunelu wyjeżdża Piotrek. Pomaga mi zakończyć wymianę dętki i następne kilka kilometrów jedziemy razem. Dojeżdżamy do kempingu. Jest godzina 19.30 i mam 100 km trudnej trasy. Pada propozycja - a może to dzisiaj byśmy zaatakowali Nordkapp. Będziemy pewnie około godz. 22-23 akurat na zachód i jednoczesny wschód słońca na Nordkappie, zjawisko gdzie słońce bardzo blisko zbliża się do widnokręgu ale się za nim nie chowa tylko od razu rusza w górę. Zjawisko to na Nordkappie gromadzi mnóstwo ludzi. Przyjeżdżają specjalne autokary. W dzień nie mamy szans na zobaczenie tego. Zastanawiamy się chwilę. Do Nordkappu zostało nam ok 30 km. Jest decyzja – ruszam – relacjonuje pan Jarek.

Zmiany planów
Droga była trudna – rowerzyści jechali gdy było płasko albo z górki, ale pod strome podjazdy rowery pchali. Udało się pokonać dystans w dobrym czasie.

- Jest magiczny globus, jest przepiękny widok na Morze Barentsa, jest powoli zachodzące słońce. Jestem szczęśliwy. Prawie łzy ciekną mi po policzkach. Jestem tu! Zrobiłem to! - cieszy się pan Jarek.

Z Nordkapp rowerzysta ruszył do Alty, bo stamtąd wracał samolotem do Polski. Tu umówił się z Łukaszem - Polakiem od trzech lat mieszkającym w Norwegii, który za pośrednictwem facebooka zadeklarował, że załatwi karton do transportu roweru.
- Łukasz mnie zaskoczył i zaprosił do siebie na obiad. Dzięki czemu miałem okazję zjeść prawdziwego polskiego schabowego za kołem podbiegunowym. Mniam, mniam, bo na ogół żywię się chlebem z pastą wyciskana z tubki o smaku bekonu lub makreli - mówi pan Jarek.

Zapraszamy na spotkanie
Więcej zdjęć z wyprawy na www.pomorska.pl. Jest także okazja do rozmowy z Jarkiem Kaptajnem. W piątek 31 sierpnia o godz. 18 na Zamku Golubskim opowie o swojej podróży za koło podbiegunowe aż na Nordkapp.

- Dużo zdjęć, dużo humoru, dużo horroru i mam nadzieję dużo motywacji dla Was, żeby realizować swoje marzenia – zapowiada rowerzysta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska