Niebanalne wyzwania mieszkańca naszego regionu robią wrażenie. Choć zdobycie Nordkapp to nie pierwszy rowerowy wyczyn Jarka Kaptajna, to przyznaje, że to był szczególny dzień w „rowerowym życiu”.
Podróż życia
- Była to podróż życia, zarówno pod względem wysiłku, stopnia trudności, jak też widoków. Wielokrotnie podziwiałem Skandynawię w telewizji, ale to co zobaczyłem na żywo przerosło moje wyobrażenia - mówi rowerzysta.
Do Szwecji popłynął promem. Dalej już kilometry pokonywał rowerem - przez Szwecję, Finlandię i Norwegię. Zdobył Przylądek Północny.
- Zrobiłem to w wieku 51 lat, co pokazuje że na realizację jakichkolwiek marzeń nigdy nie jest za późno. Jechałem do tego kultowego miejsca 16 dni, dzień w dzień, z wyjątkiem jednego dnia, za każdym razem przejeżdżając ponad 100 km. W sumie pokonałem około 1950 km. Spanie na ogół pod namiotem, kilka razy na „dziko”, ranne wstawianie i mozolnie kręcenie codziennej porcji kilometrów, ale nie narzekałem, bo wiedziałem, że każdy kilometr przybliża mnie do realizacji marzenia – relacjonuje pan Jarek.
Ciekawe spotkania
Na trasie nie zabrakło ciekawych spotkań, m.in. z rowerzystami zmierzającymi na Nordkapp. Sporo czasu Jarek Kaptajn spędził z Piotrkiem. Jednak każdy trasę pokonywał samotnie, swoim tempem, ale wieczorem spotykali się na kempingach.
Jazda nie należała do lekkich - wiejący wiatr i dużo podjazdów. Po drodze był jeszcze do pokonania Nordkapptunel łączący ląd stały z wyspą. Tunel ma 7 km i przebiega ponad 220m pod poziomem morza. Połowa tunelu biegnie z górki drugą połową pod górkę.
- W tunelu jest przeraźliwie zimno i panuje makabryczny hałas wytwarzany przez przejeżdżające samochody i pracujące wentylatory. Raczej mało przyjemne miejsce. Każdy rowerzysta chce je przejechać jak najszybciej. Gdy zaczęła się w tunelu wspinaczka, nacisnąłem mocno na pedały i czuję jak zamortyzowało mi tylne koło. Co jest? Zerkam na tylną oponę. Nie! Tylko nie teraz! Złapałem gumę! W najgorszym możliwym miejscu! Szczęście w nieszczęściu, że powietrze nie uchodzi bardzo szybko. Zrzucam sakwy, namiot z bagażnika szukam pompki. Jest. Dopompowuje oponę i szybko ruszam na piechotę z rowerem. Zatrzymuje się po kilkuset metrach i znowu dopompowanie. I tak kilka razy. Masakra. Stres, wkurzenie, złość. Wynurzam się wreszcie z tunelu cały ociekający potem i od razu dostaje podmuch lodowatego wiatru. W tych warunkach muszę wymienić oponę. Po jakimś czasie z tunelu wyjeżdża Piotrek. Pomaga mi zakończyć wymianę dętki i następne kilka kilometrów jedziemy razem. Dojeżdżamy do kempingu. Jest godzina 19.30 i mam 100 km trudnej trasy. Pada propozycja - a może to dzisiaj byśmy zaatakowali Nordkapp. Będziemy pewnie około godz. 22-23 akurat na zachód i jednoczesny wschód słońca na Nordkappie, zjawisko gdzie słońce bardzo blisko zbliża się do widnokręgu ale się za nim nie chowa tylko od razu rusza w górę. Zjawisko to na Nordkappie gromadzi mnóstwo ludzi. Przyjeżdżają specjalne autokary. W dzień nie mamy szans na zobaczenie tego. Zastanawiamy się chwilę. Do Nordkappu zostało nam ok 30 km. Jest decyzja – ruszam – relacjonuje pan Jarek.
Zmiany planów
Droga była trudna – rowerzyści jechali gdy było płasko albo z górki, ale pod strome podjazdy rowery pchali. Udało się pokonać dystans w dobrym czasie.
- Jest magiczny globus, jest przepiękny widok na Morze Barentsa, jest powoli zachodzące słońce. Jestem szczęśliwy. Prawie łzy ciekną mi po policzkach. Jestem tu! Zrobiłem to! - cieszy się pan Jarek.
Z Nordkapp rowerzysta ruszył do Alty, bo stamtąd wracał samolotem do Polski. Tu umówił się z Łukaszem - Polakiem od trzech lat mieszkającym w Norwegii, który za pośrednictwem facebooka zadeklarował, że załatwi karton do transportu roweru.
- Łukasz mnie zaskoczył i zaprosił do siebie na obiad. Dzięki czemu miałem okazję zjeść prawdziwego polskiego schabowego za kołem podbiegunowym. Mniam, mniam, bo na ogół żywię się chlebem z pastą wyciskana z tubki o smaku bekonu lub makreli - mówi pan Jarek.
Zapraszamy na spotkanie
Więcej zdjęć z wyprawy na www.pomorska.pl. Jest także okazja do rozmowy z Jarkiem Kaptajnem. W piątek 31 sierpnia o godz. 18 na Zamku Golubskim opowie o swojej podróży za koło podbiegunowe aż na Nordkapp.
- Dużo zdjęć, dużo humoru, dużo horroru i mam nadzieję dużo motywacji dla Was, żeby realizować swoje marzenia – zapowiada rowerzysta.