W straży miejskiej mówią, że zmotoryzowani mieszkańcy gminy na skrzyżowaniu Kościuszki z Dworcową w zdecydowanej większości jeżdżą poprawnie.
Tylko dziesięć procent wezwań za wjazd na czerwonym świetle dotyczy czerszczan. Reszta to kierowcy z powiatu chojnickiego, powiatu starogardzkiego czy Gdańska.
- Właściwie, czerszczan, którzy popełnili wykroczenie, jest nawet mniej niż sto - mówi Szwil. - Prowadziliśmy wcześniej akcję informacyjną, więc wiedzieli, że nad skrzyżowaniem zawieszono kamery. Zresztą od czasu, gdy mamy w straży fotoradar, czerszczanie jeżdżą też bezpieczniej.
Zobacz także: Nowy taryfikator punktów karnych od soboty. Pobierz PDF
Komendant za każde wykroczenie proponuje 400 zł mandatu i sześć punktów karnych. Gdy ktoś zgłosi wątpliwości co do swojej winy, będzie mógł zobaczyć film, na którym zarejestrowany jest moment przejazdu jego auta przez monitorowane skrzyżowanie.
Łatwo policzyć, że gdyby kierowcy się nie pilnowali i nadal jeździli tak brawurowo, to w ciągu roku do gminnej kasy mogłoby wpłynąć aż 4 mln 800 tys. zł. Komendant zwraca jednak uwagę, że nie wszyscy płacą mandat od razu. W takich przypadkach sprawa kierowana jest do sądu, który zazwyczaj jest sroższy, wystawiając słone grzywny. Tyle, że te pieniądze trafiają wtedy do budżetu państwa, a nie gminy Czersk.
- Z szacunków związanych z wystawianiem mandatów z fotoradaru za przekroczenie prędkości wiemy, że przyjmuje je ok. 80 proc. osób - mówi Szwil.
To oznacza, że za czterdzieści dni funkcjonowania systemu na gminne konto może wpłynąć nie 400 tys. zł, a 320 tys. zł. Komendant jeszcze nie wydrukował wezwań za lipiec, ale wkrótce to zrobi.
Czy do biura przychodzą pierwsi niezadowoleni kierowcy?
- Na razie niewielu - zdradza Szwil. - Ale przecież listy zaczęliśmy wysyłać dopiero w środę. Podejrzewam, że więcej kierowców skontaktuje się z nami dopiero w tym tygodniu.
Municypalni mówią, że nie będzie odstępstwa od mandatów w wysokości 400 zł. Chyba że ktoś sam zgłosi się skruszony do biura straży miejskiej.
- Mieliśmy już takie przypadki, że przyszły do nas osoby, które zdały sobie sprawę, że wjechały na skrzyżowanie na czerwonym świetle - mówią. - W takich przypadkach będziemy wyrozumiali i łagodni.
Przeczytaj również: Zapłacimy więcej kar i mandatów! Wszyscy
Kilka razy odnotowano, że ten sam kierowca przejechał na czerwonym świetle trzykrotnie. A co z osobami, które użyczyły komuś auto?
- Powinny nam wskazać kierującego - mówi Szwil. - Zresztą na nagraniu widać, kto jest za kierownicą.
Szwil chwali się, że jego jednostka jest pionierska w Polsce dzięki nawiązaniu współpracy z Instytutem Badawczym Dróg i Mostów. System wpaja kierowcom prawidłowe zachowania za kierownicą, ale i sprawdza natężenie ruchu na drodze. Wiadomo już, że w ciągu dnia berlinką przecinającą Czersk przejeżdża 4 tys. 500 samochodów. Aż połowę z nich to tranzytowe. Największy ruch jest ok. godz. 16. Każdy przejazd jest nagrany, do systemu w razie potrzeby mogą zajrzeć policjanci.
Urządzenie z pięcioma kamerami kosztowało 80 tys. zł. Pięcioletnie serwisowanie i obsługa sprzętu kosztować będzie 27 tys. zł, ale pieniądze te da Instytut Badawczy Dróg i Mostów.