Groźba utraty mandatu wisiała nad Krzysztofem B., toruńskim radnym, przez ostatnie 11 miesięcy - od stycznia, kiedy to policjanci przyłapali rajcę wracającego rowerem w nocy do domu. Po pijanemu (alkomat pokazał niecały promil) - a jeszcze wtedy takie zachowanie uznane było za przestępstwo.
Sprawa trafiła do sądu. Jeśli radny zostałby skazany - a można się było tego spodziewać, bo pomiar alkomatem trudno byłoby zakwestionować - wówczas Krzysztof B. automatycznie straciłby mandat.
W minioną sobotę sytuacja radnego zmieniła się jednak całkowicie. Powód? Zmieniły się przepisy. Od kilku dni jazda rowerem po alkoholu nie jest już przestępstwem, a wykroczeniem. A co za tym idzie - radny może spać spokojnie. Nawet jeśli sąd uzna jego winę, to za wykroczenie Krzysztof B. mandatu nie straci.
Przeczytaj również: Około 120 skazanych za jazdę po pijanemu na rowerze wyjdzie na wolność
O zmianie przepisów mówiło się od dawna - i od dawna też radny unikał sądu jak tylko mógł. Przed pierwszą rozprawą, w połowie maja, poprosił o wyznaczenie obrońcy z urzędu, na co zgodził się sąd. Kolejny termin wyznaczono na czerwiec, ale sprawa ponownie nie ruszyła, bo termin nie pasował obrońcy radnego. Trzecie podejście było w sierpniu - tym razem nie pojawił się Krzysztof B. Dostarczył L4, więc wyznaczono kolejną datę, ale rajca ponownie w sądzie się nie stawił.
Na czwartek zaplanowano następną rozprawę - ale już wiadomo, że do niej nie dojdzie. Akta z 2. wydziału karnego sądu rejonowego muszą najpierw zostać przekazane do 12. wydziału. To tam trafiają sprawy o wykroczenia.
Czytaj e-wydanie »