Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedyną nadzieją dla opozycji jest scenariusz słowacki

Adam Willma
Adam Willma
Prof. Chwedruk: - Perspektyw na 40-procentowy wynik Platforma już nie ma
Prof. Chwedruk: - Perspektyw na 40-procentowy wynik Platforma już nie ma Lukasz Gdak
Rozmowa z prof. RAFAŁEM CHWEDORUKIEM, politologiem z Uniwersytetu Warszawskiego o scenariuszach wyborów prezydenckich.

Pan już wie kto będzie kolejnym prezydentem Polski?
Nie powiem, bo obniżyłoby to frekwencję wyborczą [śmiech]

Więc inaczej – czy możliwa jest realizacja takiego scenariusza jak w poprzednich wyborach: wszyscy wiedzieli kto zostanie prezydentem, a został nim człowiek, któremu nikt na początku nie dawał szans?

Myślę, że jesteśmy dużo bliżej scenariusza roku 2000, kiedy nikt się nie pomylił. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że jeśli nie stanie się coś bardzo ważnego, Andrzej Duda bez problemu zostanie prezydentem. Oczywiście można dopuścić również alternatywne scenariusze. A jeśli już, to najbardziej realny wydaje mi się ten, który przypominałby poprzednie wybory na Słowacji. Wówczas prezydentem został Andrej Kiska. Wybory prezydenckie na Słowacji odbywały się niedługo po wyborach parlamentarnych, w których wygrała lewicowa partia Smer ówczesnego premiera Roberta Fico. Dostała ona 44 proc. głosów, miała samodzielną większość i była arcypopularna, bo przeprowadziła wiele reform postrzeganych jako korzystne przez większość mieszkańców Słowacji (łącznie z wprowadzeniem darmowych przejazdów kolejowych dla dużej części obywateli). Wydawało się więc, że doświadczony i ambitny premier sfinalizuje swoją karierę stanowiskiem prezydenta, który nie jest przesadnie znaczące. Fico wystartował w tych wyborach, wygrał w cuglach pierwszą turę i w cuglach przegrał drugą.

Wyborcy przestraszyli się, że Fico dostanie zbyt wiele?

Podział polityczny na Słowacji jest zmaksymalizowanym obrazem sytuacji w Polsce. Bardzo silna jest oś Bratysława kontra reszta kraju i duże miasta kontra wieś. Zadowolony socjalny, trochę konserwatywny elektorat zdemobilizował się i nie stawił się licznie przy urnach. W przeciwieństwie do niezadowolonego ze Słowacji elektoratu wielkomiejskiego. Jeśli szukać jakiegoś cienia szansy dla opozycji, to tylko w tym, że część potencjalnych wyborców Andrzeja Dudy z jakichś powodów (drobnych rozczarować, zmniejszonej mobilizacji) nie stawi się w drugiej turze na wybory.

Czyli pani Kidawa może liczyć tylko na przygodę?

Słuchając działaczy PO, trudno oprzeć się wrażeniu powtórki z SLD po 2002 roku. Działacze SLD żyli w cieniu mitu SLD z 2001 roku, nie zdając sobie sprawy, że zdobyte wówczas 40 proc. miało charakter sytuacyjny i było konsekwencją głównie fatalnych rządów AWS i UW. Platformy 40-procentowej nie ma i już nie będzie. Platformę, która byłaby faworytem w wyborach prezydenckich też trudno sobie wyobrazić. Ta partia gra o to, by skonsolidować samą siebie, utrzymać realnych wyborców i podtrzymać własną atrakcyjność dla innych podmiotów politycznych. Horyzontem możliwym do osiągnięcia dla tej partii jest wejście do drugiej tury i pozostanie główną siłą opozycji wobec PiS. Samodzielne pokonanie PiS jest wizją oderwaną od realiów.

A może prezydent Jaśkowiak ma szansę być cudowną bronią PO?

Nie widzę fundamentalnej różnicy pomiędzy dwoma kandydaturami. Obie będą atrakcyjne dla wyborcy liberalnego i dla części wyborców lewicowych. W obu tych przypadkach nie widać instrumentów do pozyskania części elektoratu ludowego. Różnice między nimi nie dotyczą istotnych spraw.

A czarny koń, jakim miał być Władysław Kosiniak-Kamysz?

Zgadzam się opiniami tych komentatorów, którzy twierdzą, że problemem Kosiniaka-Kamysza nie jest druga, ale pierwsza tura. PO musiałaby stracić instynkt samozachowawczy, żeby nie wystawić własnego kandydata i poprzeć lidera PSL. Trudno byłoby to wyjaśnić członkom swojej partii. Lider PSL, który w ostatnich wyborach wygrał wszystko, nie może być niczego pewny w sytuacji wysokiej frekwencji. Jego wystawienie przez partie opozycyjne byłoby więc gigantycznym ryzykiem. Jeśli zwolennicy Donalda Tuska nie przejmą kontroli nad PO, trudno uwierzyć, że ta poprze Kosiniaka. Lewica też nie będzie chętna do takiej rozgrywki po świeżym sukcesie.  

I sama zagra o prezydencką pietruszkę?

Dystans czasowy jest już niewielki i łatwo można wyobrazić sobie sytuację, w której jeden z lewicowych liderów uzyskuje wynik wyraźnie słabszy niż ten z wyborów sejmowych. W tym momencie jego pozycja lidera zostanie zachwiana. Ryzyko jest więc duże, a nieproporcjonalnie mały.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska