To precedensowa wygrana przed najwyższą instancją sądową w Polsce.
Skarbówka go szukała, choć... znała miejsce pobytu
W czerwcu 2017 r., Jerzy Przerwa, były już grudziądzki przedsiębiorca, stanął przed sądem jako oskarżony o zaniżenie kwoty należnego podatku od towarów i usług w złożonej deklaracji VAT-7 za okres od marca do października 2010 roku. Deklaracja dotyczyła firmy Azerpol (branża paliwowa).
Jak podkreśla występująca w roli obrońcy Jerzego Przerwy Kancelaria Prawna Skarbiec, oskarżony był w spółce jedynie prokurentem. Nie pełnił funkcji członka zarządu. Jednak fiskus to jemu przypisał odpowiedzialność za zobowiązania podatkowe spółki, którą zatwierdziły wyrokami sądy rejonowy i okręgowy w Bydgoszczy.
W kwietniu zeszłego kancelaria wniosła w imieniu przedsiębiorcy kasację od bydgoskich wyroków do Sądu Najwyższego.
W jej uzasadnieniu podniesiono, że chcąc obarczyć odpowiedzialnością osobę niebędącą nawet członkiem zarządu spółki należy w pierwszej kolejności ustalić, czy jest to w ogóle dopuszczalne.
Zgodnie z przepisami Kodeksu karnego skarbowego na dochodzenie ukarania przedsiębiorcy organy miały pięć lat, licząc od końca roku, w którym upłynął termin płatności należności. Okres ten mogły wydłużyć o kolejne 5 lat, wszczynając przed końcem 2015 r. postępowania w sprawie przestępstwa karnego skarbowego przeciw sprawcy. Kancelaria Skarbiec wykazała, że nie wszczęły tego postępowania skutecznie.
Nie zostały bowiem spełnione łącznie trzy niezbędne do tego warunki: sporządzenie postanowienia o przedstawieniu zarzutów, ogłoszenie zarzutów podejrzanemu oraz jego przesłuchanie. Skarbówka miała także problem ze skutecznym doręczeniem wezwania przedsiębiorcy, choć on sam wskazywał miejsce swego pobytu, a nawet pojawił się w UKS.
Sąd Najwyższy przyznał w całości rację reprezentującej przedsiębiorcę kancelarii i w czerwcu br. uchylił wyroki sądów obu instancji.
Polecamy także: Skarbówka zwraca VAT firmom. Rządowi kończą się pieniądze na socjal?
- Przedsiębiorcy, tacy jak ja, są dla urzędników niczym przysłowiowi chłopcy do bicia - mówi w rozmowie z „Pomorską” rozżalony Jerzy Przerwa. - Płacą podatki, więc mogą w każdej chwili spodziewać się ataku armii fiskusa. Kontrole, nękanie mnie i moich klientów, nawet z zagranicy trwały kilka lat, co w efekcie doprowadziło, że musiałem zamknąć firmę. Odbiło się to również na moim zdrowiu i obecnie przebywam na rencie. Ten wyrok pokazuje prawdę, jak działają urzędnicy, nie licząc się z człowiekiem, ale, niestety, nie zwróci mi ani biznesu, ani zdrowia. Jednak może pomóc innym.
Przedsiębiorca chce zwrotu kosztów procesu. Na razie
Były przedsiębiorca opowiada nam, że na razie wystąpił do bydgoskich sądów o zwrot kosztów procesu w wysokości 50 tys. zł i wspomina: - Raz już wygrałem w sądzie, gdy oskarżono mnie o fałszowanie oleju. Do dziś nikt mnie nie przeprosił. Mam jeszcze kilka toczących się spraw, gdzie np. sąd karny uznał że jestem niewinny, a administracyjny w tej samej sprawie, że zawiniłem. Także jeszcze dużo przede mną, ale się nie poddam.
Do sprawy wrócimy.
