Ulotki sygnowane są przez gdańską spółkę z o.o. Oświata - Lingwista. Wzrok przyciąga hasło "Liceum dla dorosłych zaocznie w 1 rok".
Szkoła z głowy
- Nie ma czegoś takiego jak "liceum dla dorosłych". To hasło nic nie znaczy, w przeciwieństwie choćby do "liceum ogólnokształcącego", które musi spełniać warunki wyznaczone przez Ministerstwo Edukacji - wyjaśnia Andrzej Konieczny wizytator z bydgoskiego kuratorium. - Cały problem polega na tym, że samo słowo "liceum" nie jest zastrzeżone i za sprawą tej luki pojawiają się różne problemy.
Podszywam się pod kandydata potrzebującego szybko kwitu poświadczającego ukończenie szkoły średniej. Telefon odbiera kobiecy głos.
- Czy dodzwoniłem się do liceum?
- Tak, również do liceum.
- Skończyłem tylko podstawówkę, ale potrzebna mi szybko szkoła średnia. Jaką mam gwarancję, że uzyskam kwit?
- Raczej pewną. Do tej pory nie było problemów, wszyscy zdawali egzaminy. Bo wygląda to tak, że u nas są lekcje, a egzaminy zdaje się przed państwową komisją. Jak dotąd wszyscy zdali. Zajęcia odbywają się dwa razy w miesiącu po dwa dni.
- I to wystarczy?
- Wystarczy, nauczyciele wiedzą, jakie zagadnienia obowiązują na egzaminach i potrafią dobrze przygotować pod tym kątem.
- Kiedy można rozpocząć?
- Teraz, w marcu, właśnie mamy nabór. Pierwszy semestr jest od marca do czerwca. Później jeszcze jeden i ma pan z głowy. Egzaminy odbywają się w Centrum Kształcenia Ustawicznego.
- Czyli w rok zrobię szkołę średnią?
- Tak, oczywiście.
Ludziom pomoc nieść
Kujawsko-pomorski kurator oświaty Wiesława Wyszyńska jest poirytowana działalnością firm podszywających się pod szkoły: - Jest ich w województwie około 15-20. Oficjalnie w kuratorium nic o nich nie wiemy, ponieważ działają jako zwykłe firmy prowadzące de facto coś w rodzaju zbiorowych korepetycji. Co rusz przychodzą jednak słuchacze takich kursów albo rodzice, którzy dopiero po wpłaceniu pieniędzy orientują się, że ich dziecko nie jest w żadnej szkole.
Andrzej Konieczny, wizytator uważa, że jeśli komuś udaje się zdać egzamin państwowy po ukończeniu rocznych kursów, to raczej osobom, które wcześniej kilka lat chodziły do liceum i przerwały naukę.
Oświata - Lingwista nie jest jedyną firmą nadużywającą terminologii szkolnej. Wcześniej podobne zarzuty dotyczyły bydgoskiej firmy NEKS. - Zwracałem im uwagę, że oszukują ludzi pisząc o "szkole". Dyrektor obiecał, że zmieni ulotki, ale później pojawiły się identyczne druki - mówi Konieczny.
Dzwonię jeszcze raz do szkoły w Złotorii, tym razem przedstawiając się jako dziennikarz. Zostaję połączony z dyrektor szkoły Barbara Kisielewską, która sprawia wrażenie poirytowanej moimi pytaniami: - Nie rozumiem, co złego w tym, że pomagamy ludziom się dokształcać? Przecież to bardzo pozytywne zjawisko, jeśli dorośli ludzie poświęcają swój czas na naukę. Jeśli chcemy wykształcić społeczeństwo...
Chwyty
Jaką rolę w tej pomocy ma podlegająca miejscowemu samorządowi szkoła w Złotorii?
- Po prostu wynajmujemy "Oświacie" pomieszczenia - tłumaczy Kisielewska.
Za wynajem pomieszczeń gdańska spółka płaci symboliczne pieniądze - 10 złotych za godzinę, co w skali semestru oznacza 2 tys. złotych. Dyrektor Kisielewska przyznaje jednak, że na kursach dorabia sobie czterech nauczycieli z jej szkoły.
- Dlaczego sekretarka gminnej szkoły obsługuje również kandydatów do szkoły prywatnej ?
- Bo ta pani podpisała umowę o pracę również z "Oświatą - Lingwistą". Nie widzę w tym nic złego.
- I na co dzień pracuje dla spółki?
- Nie, w soboty i w niedziele.
- Ale nam udzielała informacji w tygodniu.
- ...
- Nie widzi pani nic złego, w tym że na ulotkach reklamujących zajęcia w pani szkole figuruje słowo "liceum"?
- Nie. Firmy używają różnych chwytów reklamowych.
Niczego zdrożnego w takim "chwycie reklamowym" nie widzi również Magdalena Babińska z gdańskiej centrali "Oświaty - Lingwisty". - Jeśli ktoś dokładnie przeczyta ulotkę, zrozumie, że nie jest to liceum. Prowadzimy taką działalność od pięciu lat i żadne zażalenia do nas nie dochodzą - twierdzi. Przyznaje, że firma nie dysponuje danymi mogącymi potwierdzić skuteczność prowadzonych przez nią "zbiorowych korepetycji. - Słyszę, że ludzie zdają - kwituje.
Niech pan sobie zadzwoni
Egzaminy, przez które absolwenci kursów z Złotorii mają przechodzić jak burza, odbywają się w toruńskim CKU. Wicedyrektor Centrum na pytanie o kursantów ze Złotorii reaguje bardzo nerwowo:
- Nie ma u nas żadnych osobnych egzaminów dla szkoły w Złotorii. Ludzie przychodzą indywidualnie i zapisują się na egzamin.
- Kto wchodzi w skład komisji?
- Proszę sobie poczytać ustawy.
- Pytam o konkretną komisję.
- To niech pan sobie zadzwoni do kuratorium.
- Pani jest wicedyrektorem publicznej szkoły. Zadaję pytanie w oparciu o prawo prasowe.
- Ale ja nie zamierzam ułatwiać życia dziennikarzom.
- Czy mógłbym prosić o przedstawienie się?
Trzask odkładanej słuchawki. Od sekretarki dowiadujemy się, że lekcje "ustawicznego" savoir- vivre u zafundowała nam wicedyrektor Pilecka.
Półgłówki z Bydgoszczy?
Z bydgoskiego kuratorium otrzymuję ubiegłoroczne sprawozdanie z egzaminów eksternistycznych. Zdumienie budzić musi różnica w wynikach osiąganych przez osoby przystępujące do egzaminów w Toruniu i Bydgoszczy.
Z liczb wynika jasno, że statystyczny torunianin bije na głowę bydgoszczanina. Czyżby był to efekt cudownej recepty, jaką na błyskawiczne kształcenie znalazły Oświata - Lingwista i podobne jej "zbiorowe korepetycje"?
A może komisje egzaminacyjne w obu miastach posługują się różnymi kryteriami?
W samej tylko części pisemnej egzaminów oceny niedostateczne otrzymała prawie jedna czwarta przystępujących do egzaminu w Bydgoszczy. W Toruniu porażkę poniosło zaledwie 7,5 procent "eksternistów". W części ustnej różnice były równie zdumiewające - w Bydgoszczy na jedynkę oceniono 11 procent zdających, w Toruniu - tylko 2. Toruń przodował w liczbie ocen bardzo dobrych, było ich aż 13 procent, w Bydgoszczy - 3,2.
O co chodzi? Komisje powołuje kuratorium, ale egzaminy nie są ujednolicone. O ile w przypadku matur do wszystkich komisji przychodzi z Warszawy zalakowana koperta z pytaniami, o tyle w przypadku egzaminów zaliczeniowych o tematach decydują wyłącznie członkowie komisji. Jest więc rzeczą oczywistą, że pytania w tym wypadku mogą łatwiej "wypłynąć".
Re-habilitować maturę
Czy "wypływają" w Toruniu? Nie mamy dowodów, żeby potwierdzić taką tezę. Nie możemy też jej zaprzeczyć. Róża Śliwa, starszy wizytator w bydgoskim kuratorium przyznaje, że przy obecnym stanie kadrowym kuratorium nie jest w stanie dokładnie skontrolować poczynań wszystkich zespołów egzaminacyjnych, których w samym tylko rejonie bydgoskim jest 177. Kontrola prowadzona jest wyrywkowo i skupia się głownie na maturach.
Według profesora Nalaskowskiego kwestia kształcenia eksternistycznego to najlepszy przykład erozji systemu edukacyjnego w Polsce: - Mamy do czynienia z grą pozorów. Niestety, taka droga na skróty dotyczy nie tylko szkoły średniej i matury. Coraz częściej słyszę o habilitacji na skróty.
Wiesława Wyszyńska zapewniła nas, że jej wizytatorzy gruntownie zbadają sprawę kształcenia eksternistycznego w Toruniu.
Plan na budowę Tarczy Wschód – minister podał szczegóły
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Pakosińska w letniej stylizacji i sandałach. Trudno odciągnąć wzrok od jej stóp
- Tak Emilia Krakowska wystroiła się na pogrzeb. Padniecie na widok tych zdjęć
- Mama Pavlović to prawdziwa rakieta! 91-latka pokazała, co potrafi [FOTO]
- Ulubieńcy Miszczaka szykują się do śniadaniówki w Polsacie? Oto, co nam mówią