Kamila Przybyła z Zawiszy Bydgoszcz: - Nie udało się poprawić kolejnego rekordu, ale liczy się złoty medal

- Przed ponad tygodniem w Spale rekord Polski 4,22 m, a teraz w Toruniu halowe mistrzostwo Polski. Od początku sezony widać, że jesteś "w gazie".
- Nie udało się w Toruniu poprawić kolejnego rekordu Polski juniorek, ale liczy się złoty medal. Nie miałam tam po prostu rywalek. Ja wiem, że mogę skakać o wiele wyżej. Wszystko siedzi w głowie. A za pasem są mistrzostwa Polski seniorów i postaram się tam skakać wysoko.

Więcej wiadomości z Bydgoszczy na www.pomorska.pl/bydgoszcz.

- Widać, że dobrze przepracowałaś okres przygotowawczy.
- W stu procentach i może i jeszcze więcej. W zeszłym sezonie miałam kontuzję i musiałam dużo nadrobić, ale też dużo rzeczy technicznie poprawiłam, co też powoduje, że wyniki są niezłe.

- Sezon halowy traktujesz ulgowo, jako przygotowanie do sezonu letniego czy najzupełniej poważnie?
- Na halę wyszłam z myślą, że chcę zrobić minimum na mistrzostwa Europy juniorek w lipcu w Szwecji (4,00 m - red.). I jak widać po treningach i zawodach jest to możliwe, więc będę walczyła do końca, nawet o mistrzostwo Polski seniorek. Ale i tak sezon letni jest dla mnie najważniejszy i wiążę z nim wielkie plany.
- Jakie to są plany?
- Jak już wspomniałam, przede wszystkim mistrzostwa Europy juniorek w Eskilstunie. Chcę powalczyć tam o złoto. Ale sięgam już wyżej. Chcę zrobić minimum na tegoroczne mistrzostwa świata seniorów w Pekinie. Ono nie jest wysokie - 4,50 m.

- Stać cię w tym sezonie na taką wysokość?
- Jestem optymistką. Sądzę, że postawię na dłuższe, twardsze tyczki i nie ma rzeczy niemożliwych.

- No to najpierw może zrób 4,45 co jest minimum na halowe mistrzostwa Europy seniorów.
- Będę się starała, ale jak wyjdzie, to zobaczymy. Do sezonu letniego zostało jeszcze trochę czasu, więc nie wiem, czy jeszcze teraz to się uda. Ale jak jeszcze trochę popracuję to może? Na pewno kciuki bardzo mocno się przydadzą (śmiech).