Polski Cukier Toruń - Stelmet Zielona Góra 81:69 (22:15, 19:23, 20:22, 20:9)
POLSKI CUKIER: Wiśniewski 4, 5 as., Diduszko 15 (4), 5 zb., Trotter 16 (2), 5 as., Skifić 11 (1), 7 zb., Sanduł 3 oraz Sulima 14, 7 zb., Śnieg 8, Perka 8 (2), Michalski 0.
STELMET: Koszarek 8 (1), 7zb., 8 as., Djurisić 5 (1), Gruszecki 11 (3), Kelati 16 (3), Hrycaniuk 6 oraz Zamojski 17 (4), Vaughn 6, Florence 0.
Po raz pierwszym w tym sezonie Polski Cukier nie był faworytem meczu we własnej hali. Lidera i mistrza Polski podejmował po kiepskim styczniu, w którym przegrał cztery z pięciu meczów. Goście stawili się jednak mocno osłabieni, zabrakło Vladimira Dragicevicia i Armaniego Moore'a, którego zmogła grupa.
Goście od początku próbowali odrzucić torunian od kosza, bronili agresywnie i bardzo wysoko. Podwajani byli Obie Trotter i Łukasz Wiśniewski. Polski Cukier radził sobie z presją, prowadził 4:0 po akcjach Skificia i 11:4 po dwóch "trójkach" Diduszki.
Torunianie grali zupełnie inaczej niż cztery dni wcześniej przeciwko Rosie. Byli skoncentrowani w obronie (aż 6 strat Stelmetu w 1. kwarcie), w ataku grali zespołowo i wykorzystywali każde zawahanie rywali. Zaliczyli aż 17 asysty do przerwy, świetnie spisywali się ci, którzy ostatnio zawodzili: Śnieg i Sanduł. W 7. minucie było 17:9 po technicznym dla drużyny Stelmetu, a w 9. minucie po kontrze Weavera i Śniega 22:12.
Zwycięstwo i wspaniała radość w zespole. Zobaczcie zdjęcia z tego meczu
Taka przewaga utrzymywała się jeszcze do 23. minuty, potem została błyskawicznie roztrwoniona. W ataku Stelmet poderwał Zamojski, po chwili z dystansu poprawił Karol Gruszecki (28:26). Mistrzowie Polski bez Dragicevicia najgroźniejsi byli właśnie w rzutach za 3, do przerwy ich skuteczność wyniosła 54 proc. (7/13).
Przewaga przed przerwą to rosła do około 10 punktów, to spadała. Polski Cukier utrzymywał bezpieczny dystans, gdy grał praktycznie bez błędów. Jedna, dwie pomyłki w ataku, zła zamiana krycia w obronie i goście natychmiast punktowali. Groźny był zwłaszcza Zamojski, autor 11 punktów do przerwy.
Baliśmy się trochę, czy Polski Cukier utrzyma równie wielką intensywność i skuteczność po przerwie. Utrzymał. W 23. minucie trener Artur Gronek musiał prosić o czas, gdy po trafieniu z dystansu Trottera było 50:41.
Jedna z efektownych kontr Polskiego Cukru
Tej koncentracji i spokoju zabrakło w 26. minucie. Sędziowie odgwizdali niesportowy faul Weavera, w dodatku protestujący trener Jacek Winnicki zarobił faul techniczny. Przy ponowieniu z dystansu trafił Kelati. Zrobiło się nagle 53:51 i tym razem gospodarze musieli ratować się przerwą. W 37. minucie mieliśmy pierwszy od stanu 0:0 remis.
Torunianie wyraźnie przechodzili kryzys, zgubili gdzieś płynne tempo w ataku, pojawiły się proste straty. W obronie przez kilka minut zdecydowane za dużo miejsca zostawiali rywalom na dystansie. W 29. minucie Stelmet pierwszy raz prowadził po trafieniu z daleka Kelatiego (57:58).
Ostatnią kwartę Polski Cukier rozpoczął minimalnym prowadzeniem. Mogło być większe, ale wolne pudłowali Sulima, Diduszko. Wrócił do gry Trotter i od razy zwiódł obrońców (68:60 w 35. minucie). Stelmet jeszcze raz się zerwał do walki: dwa wolne przestrzelił Perka, a potem z czystych pozycji za 3 trafili Zamojski i Kelati (68:66 w 36. min.).
Torunianie nie dali się jednak złamać, także dlatego, że mieli szóstego i głośnego zawodnika na trybunach. Odpowiedzią na strefę była "trójka" Diduszki, w 38. minucie Trotter w ostatniej sekundzie akcji także poprawił z dystansu (76:66). Najważniejsza była jednak defensywa, torunianie z ogromną zawziętością biegali za rywalami pod swoim koszem. Ostatnie trafienie z gry mistrz Polski zaliczył w 36. minucie.