Złamana noga i dwa żebra, uszkodzony obojczyk. W takim stanie pan Stanisław po wypadku w Śmielinie 28 grudnia wieczorem trafił do bydgoskiego szpitala. Poskładali go, pośrubowali, wypisali w miniony piątek 4 stycznia.
Przeczytaj także:On taki uroczy, czarujący, zaradny... Zgotował żonie piekło w domu?
W dyspozycji szpitalnej znalazł się zapis: zawieźć do domu w Anielinach.
- Była godzina 17.30 - opowiada pani Joanna. - Przebywałam poza domem. Telefonowała do mnie szwagierka, że pogotowie ratunkowe przywiozło mi do domu byłego męża. Myślałam, że to jakiś żart. Przecież jedenasty rok leci, jak jesteśmy po rozwodzie. On mieszka w domu po swych rodzicach w Anielinach, w okolicy żyje siódemka jego rodzeństwa, a szpital przywozi go do mnie! Kiedy wróciłam do domu powiedział mi, że on do syna i córki przyjechał. Jak do sanatorium. Skontaktowałam się ze szpitalem. Najpierw powiedzieli, że wystawili dyspozycję na Anielin, więc karetkę wrócą. A jak po godzinie nie dojechała, że mogą przysłać, ale będę musiała za transport zapłacić. Okazało się, że mój były mąż w karetce powiedział ratownikom, że mieszka sam, więc do syna jedzie, bo u syna będzie miał opiekę. A syn mi tłumaczył, że przyjął ojca, bo dowiedział się od niego, że on uzgodnił to ze mną. Mój były mąż skłamał. Przecież żadnej rozmowy z nim w tej sprawie nie było!
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Pani Joanna rozmawiała też z szefową ośrodka pomocy społecznej w Sadkach, ale dowiedziała się, że jest po pracy i nic zrobić nie może. Poprosiła też o interwencję policję w Sadkach. - Przyjechali. Nic zrobić nie mogli - mówi pani Joanna. - Rozmawiali ze szpitalem, dowiedzieli się, że mam zapłacić za transport do Anielin. Telefonowałam też do firmy Delfin dysponującej karetkami. Bez skutku. W sobotę przed południem wysłałam więc do tej firmy SMS z informacją, że sprawę o naruszenie miru domowego i skargę na przekroczenie uprawnień przez obsługę karetki skieruję do policji i sądu. Pomogło. Przeprosili mnie i w południe przysłali karetkę, która odwiozła mojego byłego męża do Anielin.
W Śmielinie byliśmy w sobotę po południu, z panem Stanisławem rozmawialiśmy wczoraj. Powiedział: - Przyjechałem do Śmielina do syna. Jest pełnoletni, ma 21 lat. Zgodził się, żebym u niego został. Syn jest za mną. Tylko 17-letnia córka jest przeciwko mnie. No i była żona. Co mam jeszcze o tej sprawie powiedzieć? Jestem w Anielinach, mam tu opiekę rodziny. Czuję się fatalnie, jak to po wypadku.
Szefowa firmy Delfin: - Pan Stanisław w drodze ze szpitala do domu tłumaczył obsłudze karetki, że mieszka sam i lepiej będzie mu u rodziny. Jego syn pomógł wnieść ojca na piętro. Nie musimy znać i w tej konkretnej sprawie nie znaliśmy sytuacji rodzinnej pacjenta. Kiedy w sobotę poznaliśmy realia, natychmiast wysłaliśmy karetkę, która przewiozła pana Stanisława ze Śmielina do Anielin.