https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kartoflowa ekstraliga - komentuje Joachim Przybył

fot. nowiny24.pl
Godzina minęła, pięć rozegranych wyścigów, trzy równania toru, kilka groźnych upadków - tak wyglądał początek meczu Unii Leszno z Marmą Rzeszów. Był to zapowiadany hit telewizyjny, ale, niestety, z promocją dyscypliny niewiele miał wspólnego.

Nie wiem, ilu widzów dotrwało do ostatniego wyścigu. Wiem natomiast, że gdyby nie zawodowy obowiązek, to sam przełączyłbym program dużo wcześniej.
Durni z kibiców próbował zrobić jeszcze przed meczem trener Unii Roman Jankowski, który stwierdził, że "tor jest do walki" (świadomie kłamał przed kamerą czy naprawdę był o tym przekonany?). Kilka wyścigów później jego podopieczny Janusz Kołodziej, miłośnik przyczepnych torów, przyznał jednak, że "ktoś przesadził z wodą w nawierzchni".

Zamiłowanie kilku klubów do gliny zamiast żużlowej nawierzchni od kilku lat jest wizerunkowym problemem Speedway Ekstraligi. Na takim torze nie decydują umiejętności (bo chyba nikt nie twierdzi, że Pavlić jest lepszy od Crumpa, chociaż zdobył w niedzielę dwa razy więcej punktów), ale silny i dopasowany motocykl oraz stalowe nerwy w czasie pokonywania wirażów.

Janusz Kołodziej jest znakomitym żużlowcem, ale na własnym torze nie musi pokazywać wielkiego kunsztu, wystarczy odpowiednio przygotowany sprzęt. Ściganie mamy wyłącznie wtedy, gdy gospodarze przypadkiem przegrają wyjście spod taśmy, a goście potem z trudem łamią motocykle i ku uciesze gawiedzi spadają na dalsze pozycje.

Leszczynianie w niedzielę odnieśli kolejne imponujące zwycięstwo, kolejnym zawodnikom odebrali chęć do ścigania. Gratulacje. A że przy okazji zapewne odebrali grupie widzów ochotę do oglądania żużla w telewizji? Kto by się tam przejmował takimi błahostkami

Jeśli ktoś chce przekonać się, jaki fajny może być przyczepny tor, to zapraszam na mecze ligi angielskiej (pokazywane są w poniedziałkowe wieczory w Polsacie). Tam zawodnicy ścigają się między sobą, a nie wyłącznie walczą z motocyklami.

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

C
Chudy byk
do miro zawodowiec,jest jeszcze jedno wyjście,wprowadzić przez nikogo niechciane nowe tłumiki i przy tak "przygotowanym" torze silniki na trzecim okrążeniu by padły,i wtedy nie tylko ręce,ale i nogi trzeba by mieć
mocne,aby w miarę szybko dobiec do mety.
m
miro zawodowiec
W Tarnowie start pierwszy łuk i koniec wyścigu- dno!!!, w lesznie corrida- dno!!! to jest zabijanie żużla!!!Recepta jest jedna - niezależny toromistrz na każdym meczu robiący tor pod okiem sędziego- innego wyjścia nie ma.
d
dez
Tendencyjnie panie redaktorzyno, tendencyjnie. Gdyby to w Toruniu się wydarzyło pewnie nie byłoby problemu, ale raz (tak tak jeden jedyny raz) w lesznie zdarzyło się zrobić gorszy tor i od razu jazda. Leszczyński toromistrz do najlepszych na świecie należy, a to że nie był wstanie przewidzieć jak zachowa się nowa nawierzchnia to nie do końca jego wina. P.S. więcej takich artykułów a z pewnością Fakt lub SE się panem zainteresuje.
C
Chudy byk
Bardzo dobry artykuł.Brawa dla autora.Potwierdzeniem jego spostrzeżeń (moich również)jest informacja z dnia dzisiejszego (12.04.2011) cyt:
"We wtorek władze Ekstraligi wydały komunikat, w którym informują, że wszczęte zostanie postępowanie wyjaśniające przeciwko klubowi Unia Leszno SSA. "
Sprawa dotyczy spotkania 2. kolejki rozgrywek ekstraligi pomiędzy leszczyńskim klubem a PGE Marmą Rzeszów. Zdaniem jego uczestników oraz arbitra, Tomasza Proszowskiego leszczyński tor sprawiał zawodnikom ogromne problemy i nie sprzyjał walce na dystansie.
A i jeszcze jedno,do tego łosia z pierwszego posta:
Jak nie ma kto,to ja na ochotnika mogę ci wypłacić z dwa plaskacze,tylko pisz gdzie.
B
Boczek
Pierolnij się w czoło człowieku !
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska