- Jestem dumny, że jestem absolwentem tej szkoły - wyznawał wczoraj Jan Wyrowiński, wicemarszałek Senatu, który uczył się tu w latach 60.
A w obecnym Zespole Szkół postanowiono przypomnieć korzenie placówki - od jezuitów po pruskie gimnazjum, którego dwustulecie właśnie przypada. To doskonała okazja, by opowiedzieć trochę o historii, a stało się tak na specjalnie zorganizowanej przez Europejskie Stowarzyszenie "Pomerania" i Towarzystwo Przyjaciół LO konferencji.
Wyrowiński wspominał na początku, że za jego czasów "łacina się jeszcze tliła", a jemu w głowie pozostały na zawsze maksymy widniejące do dziś w auli szkoły, zwłaszcza zaś ta o tym, że warto służyć ojczyźnie.
Paweł Piotr Mynarczyk z Chojnickiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk nakreślił początki szkoły od założenia jej przez jezuitów, a Mariusz Brunka z Fundacji im. Marcina Fuhrmanna zwrócił uwagę, że ocena placówki w czasach pruskich powinna być wolna od nacjonalizmu. - To była nowoczesna szkoła - dowodził. - Jej wychowankowie mogli studiować na wszystkich europejskich uczelniach. To jest dziedzictwo, o którym nie ma co zapominać.
Ks. Anastazy Nadolny wyliczył, ilu duchownych "wyprodukowała" chojnicka uczelnia, skrupulatnie dodał też, że nie były to tylko szaraczki, ale także biskupi!
Prof. Włodzimierz Jastrzębski pracuje nadal nad listą nauczycieli, wychowanków i osób prześladowanych w czasie II wojny światowej, przygląda się też losom szkoły w tym czasie. - Niewiele o tym wiemy - mówił. - Przydałoby się znaleźć kogoś, kto się przyzna, że wtedy tutaj chodził...Dziś nie ma już z tym takiego problemu...
Kazimierz Jaruszewski barwnie i ze swadą przybliżył postaci wychowanków, którzy wybrali sobie medycynę jako zawód, a poganiany przez Bogdana Kuffla, musiał znacznie skrócić swoje wystąpienie.
Jako ostatni głos zabrał dr Jerzy Szwankowski, który opowiedział, jak to bawiono się na jubileuszu gimnazjum w 1865 r. - Uroczystości trwały trzy dni - mówił. - Były i msza, i wiele mów, obiad i toasty, a także niespodzianki, - podwyżki, awanse i ordery...