Dzieci dotarły do domów z trzygodzinnym opóźnieniem, o pierwszej w nocy w sobotę (8 czerwca). A miało przecież być tak fajnie. Dzieciaki z piątej i szóstej klasy Szkoły Podstawowej nr 28 w Toruniu wyjechały na trzy dni do Krakowa. I wszystko szło dobrze. Do momentu powrotu. - Kierowcy autokaru nie podobało się, że dzieci śpiewają w podróży - mówi tata jednego z wycieczkowiczów. - Przecież, 12- i 13-latki nie będą siedzieć non stop w milczeniu.
Od papierka się zaczęło
Śpiewali i się wygłupiali. - Obrzucali się papierkami od cukierków w autokarze, a potem w lesie - dodaje tata jednego z chłopców. - Wiadomo, że nie powinni, ale wystarczyło im zwrócić uwagę i by pewnie przestali. A kierowca od razu tak zareagował.
Jak? - Zaczął wyzywać dzieci. Nazwał toruńskimi śmieciami. Kazał wypier.....ć z autokaru - opowiada dalej mężczyzna.
Wychowawczynie stanęły w obronie uczniów. Kłótnia w podróży narastała. Nasz rozmówca twierdzi, że skończyło się na nieplanowanym przystanku zaraz za Łodzią. - Kierowca wysadził pasażerów na stacji paliw, niedaleko baru - kontynuuje tata ucznia.
- Wieczorem zadzwoniły nauczycielki, że powrót się opóźni, bo wszyscy stoją na placu - informuje Grażyna Sułkowska, dyrektorka SP nr 28 przy ul. Przy Skarpie.
Wychowawczynie domagały się podstawienia innego autokaru, z innym kierowcą. Takiej możliwości jednak nie było. Pojawił się za to następny kłopot. Dzieci były na tyle przestraszone, że nie chciały wracać do autobusu.
Zobacz też: Przewoźnik podstawił w Toruniu autobusy bez hamulców
Gorąca nocna linia
Wypoczynek był organizowany przez toruński oddział Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego. Autokar został wynajęty z firmy Veolia, też w Toruniu. - Przez prawie trzy godziny miałem "gorącą linię" z kierowcą autokaru i wychowawczyniami - zaznacza Dariusz Lewandowski, kierownik z Veolii. Pełnił rolę negocjatora. Stanęło na tym, że dzieci i panie wrócą z tym samym kierowcą do Torunia.
Przeczytaj również: Toruński przewoźnik Veolia Transport wprowadził płatną infolinię z rozkładem jazdy
Wycieczki koniec, ale sprawy - jeszcze nie. - Złożę skargę na zachowanie kierowcy autokaru - zapowiada dyrektorka szkoły. - Wcześniej organizowaliśmy wyjazdy z tą firmą, ale teraz pierwszy raz nasze dzieci spotkało coś takiego.
Wczoraj kierowca miał wolne. Jego szefostwo ma o nim dobre zdanie. - Ten pan pracuje u nas od 16 lat i nie było na niego ani razu skargi - zaznacza Lewandowski.
Jedna i druga strona będzie wyjaśniała szczegóły zdarzenia i to, kto ponosi winę.
Dorośli temu winni
Jolanta Metkowska, dyrektorka Wydziału Wspomagania Edukacji kuratorium oświaty w Bydgoszczy, jest przekonana, że winni są przede wszystkim dorośli. - Ponieśli porażkę, ponieważ do konfliktu wciągnęli dzieci - uważa pani dyrektor. I też już zleciła sprawdzenie incydentu.
- Syn opowiadał mi, że w Krakowie mieli dużo atrakcji. Największą była jednak ta w drodze powrotnej, na przymusowym przystanku - kwituje tata wycieczkowicza.
Więcej w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej". Zapraszamy również do zakupu e-wydania. Możesz ściągnąć też naszą gazetę na iPada.
Czytaj e-wydanie »