Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klimatyczni

(karp)
Znaliśmy się z sieci. Od dawna. Ale spotkaliśmy się dopiero teraz. Przy wspólnym projekcie.

     Wyjeżdżam ze Świecia. Autobus 15.20. Siadam na końcu. W uszy wkładam słuchawki wolkmena.
     Jadę do Nowego słuchając mroźnych dźwięków Bj
     Po godzinie jestem na miejscu.
     Na dworcu czeka Paki. To on wpadł na pomysł zorganizowania warsztatów dziennikarskich. Powstanie na nich gazeta. Ich własna gazeta. Inna.
     O rzut beretem jest szkoła. Sala jest już otwarta. Przy stoliku siedzi polonistka. Wolne miejsca przed komputerami zapełniają się. Przychodzą uczniowie tej szkoły, ale nie tylko. Mają dużo pomysłów i werwy do pracy.
     Na warsztatach spisali swoje pomysły. Zaczęli pisać.
     Baszta
     
Po zajęciach z Pakim idziemy do harcówki. Siedzi on w tym od wielu lat i spełnia się. Harcówka jest przy kościele. W starej baszcie. Drzwi do niej są ogromne. Później drewniane kręte schody. Podobne są w wieży świeckiego zamku. Wchodzimy do wielkiej sali. Dużo krzeseł. Piec. Starych pamiątek mnóstwo. książki pamiętające czasy zaborów. Zdjęcia. Sztandary. Telefony polowe.
     Chwile tu posiedzieliśmy. Potem idziemy coś zjeść. Paki wie, gdzie robią tu najlepsze żarełko.
     Mały bar z piwem. Podają tu najlepsze zapiekanki i nie tylko. Wielkie buły szybko zniknęły.
     Potem dotarli do nas Luck i Adam. Z pierwszym znam się już od bardzo dawna z sieci. Dopiero dziś spotkaliśmy się po raz pierwszy. Podobnie było z resztą nowskiej załogi. Trudno ubrać w słowa to, co czujesz, kiedy widzisz kogoś pierwszy raz, a znasz go już długo. Paradoks. Taki jest właśnie internet.
     Człowiek - legenda
     
Idziemy razem do "Azylu". To pub, o który pisałem bardzo wiele razy, kiedy grały tu różniaste kapele i były imprezki. Znałem go z opowieści i zdjęć.
     Jest to miejsce klimatyczne. Bardzo klimatyczne. Nie znam drugiego takiego. Ściany mają odcień łososia. Charakterystyczne drewniane barierki. Stół bilardowy. Fajne lampy. Stary kołowrotek. Ramki na ścianach. Zdjęcia.
     Rozglądam się.
     - Tu jest scena, na której zawsze grają kapele - wyjaśnia Luck.
     - Obrazek na scenie zapewne znasz.
     Tak. Zawajoski, wielki obraz.
     To jednak tylko jedna część tego miejsca. Drugą, równie barwną, stanowią ludziska, którzy tu przychodzą. A przychodzą niesamowici. Jeden z nich, dziś "na automatycznym pilocie", dosiadł się do nas. Gość ma ksywkę "dziadek". Skórzana czapka i kurtka, długie włosy i broda. Cool facet.
     Pogadał chwile z Luckiem. Pakiemu szepnął słowo o Jarocinie 82 i fajkach. Mnie nie znał. Coś do mnie powiedział. Nie wiedziałem co. Nie widząc mojej reakcji, "Dziadek" zaczął mówić po niemiecku.
     - Ale ja rozumiem po polsku - powiedziałem.
     Zastanowił się chwilę. Popatrzył.
     - A teraz powiem ci coś po cygańsku - stwierdził.
     Wybełkotał coś.
     - Wiesz co powiedziałem? - zapytał.
     - Nie - odpowiedziałem.
     - Ja też nie - stwierdził z poważną miną.
     W pubie mówią na niego "człowiek-legenda". Gość był stałym bywalcem festiwalu w Jarocinie. I tak zostało mu do dziś.
     Drugim "człowiekiem-legendą" jest "Mrówa". Gość w średnim wieku z długimi, kręconymi włosami. "Mrówa" słynie z tego, że opowiada różne historię i lubi się żywiołowo bawić. Świetny gość.
     Kanapa pozdrowień
     
W tle leci muza. Różna. Ostry punk. Zaraz po tym kawałek Manaamu, a za chwilę nucę sobie pod nosem refren piosenki "Zegarmistrz światła" Tadeusza Woźniaka.
     Pijemy piwo. Gadamy. Obok na scenie urodzinowe spotkanie. Kolorowe. Gwarne. Fest fajnie.
     Zwolniła się kanapa, więc z ekipą przenosimy się. Siadamy na tzw. kanapie pozdrowień. Luck wyjaśnił mi, że z tej kanapy widzi się wszystkich, którzy wchodzą do pubu i kiwają ci na przywitanie.
     Na kanapie siedzi już Grzesio. Znam go też z sieci. Jest tu z dziewczyną. Siedzimy. Gadamy. Sączymy piwko. Przewijają się różne tematy. Jak to w pubie. Dom. Szkoła. Życie. Każdy następny łyk piwa rozluźnia atmosferę tego pierwszego spotkania.
     Później dołączyła Paulina, dziewczyna Lucka (ten to ma szczęście). Ona jest w zespole redakcyjnym nowego pisma. Przyszedł też Beton, kolo, który je składał na komputerku. Potem przyszedł ochroniarz z koncertów. Sympatyczny misiek.
     Słowo do słowa, łyk po łyku i na zegarze wybiła pierwsza.
     - Zbieramy się - padło hasło.
     Tak więc opuściliśmy "Azyl".
     Alternatywa
     
Miałem nocować w harcówce. jednak ostatecznie przenocowałem u Pauliny. Mile zaskoczyła mnie ta otwartość.
     Rano, po herbacie, napisałem część tego tekstu. Na brudno w zeszycie. Potem warsztaty. Pisanie. Tematów zrodziło się 37. Każdy wybrał sobie, który chciał. Powoli go klecił. Jedna z młodych dziennikarek namalowała świetne rysunki do tekstów. Po trzech godzinach warsztaty się kończą.
     Po południu wracam do Świecia.
     Następnego dnia cała ekipa spotkała nowego pisma "Alternatywa" zebrała się w szkole. Przez parę godzin dokańczali teksty i omawiali szczegóły wydania. Umówili się też na następne spotkania.
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska