Do zdarzenia doszło nad ranem. Około dziewiątej odwiedziła ją koleżanka z podżnińskiej wsi. Przyjechała do lekarza. Dzień wcześniej miała zabieg.
- Poszła do łazienki. Po kilku minutach wyszła blada. Miała krwawienie z dróg rodnych - opowiada Chałupniczak i dodaje: - Widziałam, że czuje się słabo. Postanowiłam zadzwonić po pogotowie.
Telefon za telefonem
Pierwszy telefon wykonano do Przychodni Rodzinnej.
- Wytłumaczyłam, że moja koleżanka ma krwotok, a dzień wcześniej przeszła zabieg. Usłyszałam, że w takich sprawach należy wzywać pogotowie. Zadzwoniłam do Pałuckiego Centrum Zdrowia. Poinformowano mnie, że karetka właśnie wyjechała i musimy sobie radzić same. Następnie zatelefonowałam do "Epoki". Tam przyjmuje lekarz, który dzień wcześniej wykonywał zabieg. Powiedziałam, że koleżanka czuje się źle i nie jest w stanie przyjść. Doktor postanowił zapisać lekarstwo i kazał odebrać receptę.
Na tym się jednak nie skończyło. Chora czuła się coraz gorzej, a Anna Chałupniczak postanowiła dalej szukać pomocy. Po raz drugi zadzwoniła do Przychodni Rodzinnej. Tym razem rozmawiała z dyrektorem Pawłem Hałasem. - Wytłumaczyłam, że dzwonię od przychodni do przychodni i nikt nie chce nam pomóc. Był poruszony. Chwilę po tej rozmowie przyjechała karetka.
Kłótnia i zastraszanie
To był dopiero początek nerwów. Jak dowiedziała się "Pomorska", na interwencji pojawiła się dr Marianna Jankowska. - Zaczęłam się z nią kłócić - relacjonuje Chałupniczak. - Wywiązała się bardzo nieprzyjemna rozmowa. Na zakończenie powiedziała, że wezwanie karetki jest nieuzasadnione i będę musiała ponieść koszty jej przyjazdu.
Po przebadaniu chorą zabrano jednak do szpitala. Tego samego dnia opuściła lecznicę. Nasza rozmówczyni nadal pozostała w obawie, że będzie musiała ponieść koszty interwencji.
Co na to szpital?
Poprosiliśmy o komentarz w sprawie dra Tomasza Zwolenkiewicza - rzecznika Pałuckiego Centrum Zdrowia.
- Generalną zasadą odnoszącą się do funkcjonowania pogotowia ratunkowego jest wzywanie karetki w sytuacji zagrożenia życia, bądź nagłego pogorszenia stanu zdrowia.
W tej konkretnej sytuacji powód wezwania nie został dokładnie określony przez osobę dzwoniącą do dyspozytora za pierwszym razem.
Stąd decyzja dyspozytora, aby pacjentka zwróciła się do swojej przychodni POZ.
- Dopiero kolejny telefon z wezwaniem i określenie powodu wezwania, czyli "silny krwotok zasłabnięciem" spowodował wysłanie zespołu pogotowia. Stan zdrowia pacjentki był na tyle dobry, że po przywiezieniu do szpitala i po konsultacji ginekologicznej sama go opuściła i udała się autobusem do domu.
Powód wezwania zasadny?
- Można więc, mieć wątpliwości czy powód wezwania był w pełni zasadny. Osobną sprawą jest ostra wymiana zdań pomiędzy lekarzem pogotowia, a panią wzywającą karetkę. Często w takich sytuacjach emocje grają zbyt dużą rolę i są powodem niepotrzebnych stresów.
- W tej konkretnej sytuacji oczywiście nie ma żadnego powodu, aby obciążać kosztami pacjentkę, której udzielono pomocy, ponieważ mogła ona obawiać się o swoje zdrowie. Zdecydowanie większym utrapieniem są wyjazdy do osób nietrzeźwych i do awantur domowych, za tego typu nieuzasadnione wyjazdy często wystawiamy rachunki osobom wzywającym.