https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kłótnia z lekarzem pogotowia, żninianka boi się, że szpital obciąży ją kosztami

Piotr Malak
Z panią Anną, żninianką mieszkającą przy Gnieźnieńskiej, rozmawialiśmy w ostatnim czasie dwukrotnie. Najpierw wypowiedziała się na łamach "Pomorskiej” w ramach naszej akcji "Tu się żyje”. Teraz opowiedziała z kolei o interwencji pogotowia. - Wezwałam karetkę i boję się, że będę musiała za nią płacić. Na zdjęciu Anna Chałupniczak z córką.
Z panią Anną, żninianką mieszkającą przy Gnieźnieńskiej, rozmawialiśmy w ostatnim czasie dwukrotnie. Najpierw wypowiedziała się na łamach "Pomorskiej” w ramach naszej akcji "Tu się żyje”. Teraz opowiedziała z kolei o interwencji pogotowia. - Wezwałam karetkę i boję się, że będę musiała za nią płacić. Na zdjęciu Anna Chałupniczak z córką.
Krew, łzy, a na zakończenie kłótnia z lekarzem pogotowia - takie zdarzenie rozegrało się w willi przy ul. Gnieźnieńskiej. Dla Anny Chałupniczak, mieszkanki Żnina, ta interwencja pozostanie na długo w pamięci.

Do zdarzenia doszło nad ranem. Około dziewiątej odwiedziła ją koleżanka z podżnińskiej wsi. Przyjechała do lekarza. Dzień wcześniej miała zabieg.
- Poszła do łazienki. Po kilku minutach wyszła blada. Miała krwawienie z dróg rodnych - opowiada Chałupniczak i dodaje: - Widziałam, że czuje się słabo. Postanowiłam zadzwonić po pogotowie.

Telefon za telefonem

Pierwszy telefon wykonano do Przychodni Rodzinnej.
- Wytłumaczyłam, że moja koleżanka ma krwotok, a dzień wcześniej przeszła zabieg. Usłyszałam, że w takich sprawach należy wzywać pogotowie. Zadzwoniłam do Pałuckiego Centrum Zdrowia. Poinformowano mnie, że karetka właśnie wyjechała i musimy sobie radzić same. Następnie zatelefonowałam do "Epoki". Tam przyjmuje lekarz, który dzień wcześniej wykonywał zabieg. Powiedziałam, że koleżanka czuje się źle i nie jest w stanie przyjść. Doktor postanowił zapisać lekarstwo i kazał odebrać receptę.

Na tym się jednak nie skończyło. Chora czuła się coraz gorzej, a Anna Chałupniczak postanowiła dalej szukać pomocy. Po raz drugi zadzwoniła do Przychodni Rodzinnej. Tym razem rozmawiała z dyrektorem Pawłem Hałasem. - Wytłumaczyłam, że dzwonię od przychodni do przychodni i nikt nie chce nam pomóc. Był poruszony. Chwilę po tej rozmowie przyjechała karetka.

Kłótnia i zastraszanie

To był dopiero początek nerwów. Jak dowiedziała się "Pomorska", na interwencji pojawiła się dr Marianna Jankowska. - Zaczęłam się z nią kłócić - relacjonuje Chałupniczak. - Wywiązała się bardzo nieprzyjemna rozmowa. Na zakończenie powiedziała, że wezwanie karetki jest nieuzasadnione i będę musiała ponieść koszty jej przyjazdu.
Po przebadaniu chorą zabrano jednak do szpitala. Tego samego dnia opuściła lecznicę. Nasza rozmówczyni nadal pozostała w obawie, że będzie musiała ponieść koszty interwencji.

Co na to szpital?

Poprosiliśmy o komentarz w sprawie dra Tomasza Zwolenkiewicza - rzecznika Pałuckiego Centrum Zdrowia.
- Generalną zasadą odnoszącą się do funkcjonowania pogotowia ratunkowego jest wzywanie karetki w sytuacji zagrożenia życia, bądź nagłego pogorszenia stanu zdrowia.
W tej konkretnej sytuacji powód wezwania nie został dokładnie określony przez osobę dzwoniącą do dyspozytora za pierwszym razem.
Stąd decyzja dyspozytora, aby pacjentka zwróciła się do swojej przychodni POZ.
- Dopiero kolejny telefon z wezwaniem i określenie powodu wezwania, czyli "silny krwotok zasłabnięciem" spowodował wysłanie zespołu pogotowia. Stan zdrowia pacjentki był na tyle dobry, że po przywiezieniu do szpitala i po konsultacji ginekologicznej sama go opuściła i udała się autobusem do domu.

Powód wezwania zasadny?

- Można więc, mieć wątpliwości czy powód wezwania był w pełni zasadny. Osobną sprawą jest ostra wymiana zdań pomiędzy lekarzem pogotowia, a panią wzywającą karetkę. Często w takich sytuacjach emocje grają zbyt dużą rolę i są powodem niepotrzebnych stresów.
- W tej konkretnej sytuacji oczywiście nie ma żadnego powodu, aby obciążać kosztami pacjentkę, której udzielono pomocy, ponieważ mogła ona obawiać się o swoje zdrowie. Zdecydowanie większym utrapieniem są wyjazdy do osób nietrzeźwych i do awantur domowych, za tego typu nieuzasadnione wyjazdy często wystawiamy rachunki osobom wzywającym.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Trzeba zobaczyć kto komu płaci i za co. Wtedy można wymagać.
W
Wojciech
Czytałem jak to ludzie mieli pretensje do strażaków ,że w Kamieniu Pom. nie wchodzili w ogień tylko gasili tym czym mogli w danym momencie. Ale zauwazmy ,że przyjechali. Tak szanowni Państwo-Strażacy przyjechali gasić. A mogli odmówić, mogli powiedzieć, że wóz wlasnie wyjechał do innego zdarzenia, mogli poradzić aby wziąć samemu wąż z wodą i polewac ogień...A oni pojechali gasić i byli w 2 minuty na miejscu. Głupcy, prawda? Przecież można brać pieniądze, nie pomogac i jeszcze się wykłócać- i nikomu z głowy włos nie spadnie.
a
antydoktor
oj biedni lekarze mają za mało pieniążków, dajcie im podwyżkę ,może wtedy będzie im łatwiej i szybciej dojechać do krwawiącego pacjenta, a propo's widziałem dzisiaj jak opatrywali jednego żula z wielkim zażenowaniem, chyba się go bali ,że taką opiekę jemu zapewnili,
l
lien
Rozumiem wzburzenie pani wzywającej pogotowie, ja kiedyś również musiałam walczyć ze służbą zdrowia żeby zabrali z domu samotnego człowieka, który na pierwszy rzut oka wyglądał na bardzo chorego, na moją uwagę żeby spojrzał na tego cżłowieka który dla mnie laiczki wygląda na bardzo chorego( był blady jak ściana i mimo 1.80 wzrostu ważył ok 50 kg) powiedział sarkastycznie że on na "oko" nie widzi że coś jest nie tak, że to może być normalny wygląd tego człowieka. Wizyta ta zakończyła się moją interwencją u kierownika pogotowia i ponowną wizytą załogi pogotowia. Po zabraniu tego człowieka do szpitala okazało się że ma on rozsiany nowotwór i po 2 mies zmarł. Oburzające jest to że płacimy przez całe życie niemałe pieniądze na naszą ukochaną służbę zdrowia żeby później bać się wezwać pogotowie w obawie przed obciążeniem nas kosztami wizyty medyków
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska