- Dowody są w tej sprawie niepodważalne - argumentował w swojej mowie końcowej prokurator. - W mojej opinii Sławomir S. nie dokonał zabójstwa w afekcie, można ten czyn określić jako zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Tu nie było premedytacji, przygotowań do popełnienia zbrodni. Biegli stwierdzili wprawdzie organiczne uszkodzenia układu nerwowego oskarżonego. Ale on na to pracował całe życie. To skutek nadużywania alkoholu. Przez to uzależnienie stracił rodzinę, pracę, dom. A końcową stacją było dokonane przez niego zabójstwo.
Ofiarą S. był Jacek W., współlokator z kamienicy w bydgoskim Śródmieściu, z którym wspólnie mieszkali w wynajmowanym mieszkaniu. Los sprawił, że obcy sobie mężczyźni dzielili wspólnie jeden lokal. I mimo, że - jak określał to w procesie sam 45-letni Sławomir S. - nie znosili się, to obaj nie stronili od kieliszka.
Tragedia wydarzyła się w nocy z 14 na 15 sierpnia 2013 roku. - Piliśmy do późna - relacjonował S. jeszcze na pierwszej rozprawie w procesie, która odbyła się w kwietniu 2013 roku. - W. powiedział o mojej matce, która pracowała w zakładzie karnym, że była k... Pamiętam, że W. chwycił nóż, który leżał na stole - mówi. - Wściekłem się, bo moja matka zmarła niedawno. Przeżywałem jej śmierć. Ze skrzynki po owocach , w której były narzędzia, wyjąłem klucz francuski... Obudziłem się następnego dnia. Jacek był martwy.
Przez następnych kilka dni S. próbował pozbyć się ciała, ale te próby kończyły się tym, że zasypiał pijany. Ze skupu złomu wypożyczył specjalny wózek. Okazało się jednak, że nie mieścił się w drzwiach klatki schodowej. Postanowił ostatni raz się upić i popełnić samobójstwo. Od tej myśli odwiedli go bliscy.
Obrońca Dorota Paczkowska w mowie końcowej procesu przekonywała, że S. działał w afekcie: - Oskarżony działał w stanie silnego wzburzenia. Matka była dla niego wszystkim. Często mówił o niej nazywając ją "aniołem". Proszę o najniższy wymiar kary określony w artykule 148, paragrafu 4 (kara od roku więzienia do 10, red.).
Sławomir S. oświadczył: - Żałuję swojego czynu. Alkohol zniszczył mi życie. Ale ja pomagałem ludziom. W areszcie pomagałem współosadzonym. Jeden z nich był inwalidą - zaznaczał.
Czytaj e-wydanie »