- Zgodnie z umową, od 1 stycznia naliczane są kary umowne, 160 tys. zł za każdy dzień zwłoki.
Dziś bydgoska firma ma 25-dniowy poślizg, co oznacza, że kara sięga już 4 mln zł. Kolejne opóźnienia to wyższa kwota, a jednocześnie niższy zysk z kontraktu.
Warta 219 mln zł umowa została podpisana we wrześniu 2011 roku. Zgodnie z jej zapisami, Pesa miała czas do końca zeszłego roku na dostarczenie pierwszych czterech z sześciu elektrycznych zespołów trakcyjnych, zaś pozostałych dwóch - do końca lutego tego roku.
Niestety, nasz producent ma poślizg, który może go słono kosztować. Dziś 25 dzień zwłoki, każdy kosztuje Pesę 40 tys. zł za jednego spóźnionego Elfa, których jest razem cztery. Dziennie firma traci więc 160 tys. zł. Do 25 stycznia uzbierało się łącznie 4 mln zł.
- Zespół techniczny odbierający dwa pojazdy od bydgoskiego producenta wykrył w nich 40 usterek, ale już zostały usunięte - informuje Maciej Zarembaz Kolei Śląskich. - Zakończyły się ich odbiory techniczne, ale nie uzupełniono dokumentacji o świadectwo zgodności z typem. To tak, jakby mieć samochód bez dowodu rejestracyjnego, czyli nie można nim jeździć, więc nie możemy odebrać pojazdów. Podobnie z trzecim Elfem, który również przeszedł odbiór techniczny, czwarty jest do tego przygotowywany. W efekcie nie mamy żadnego i od 1 stycznia naliczamy kary umowne.
Michał Żurowski, rzecznik Pesy mówi, że nie jest w stanie podać konkretnej daty, kiedy Elfy zostaną dostarczone na Śląsk. - W Pesie są od środy specjaliści z Urzędu Transportu Kolejowego, którzy sprawdzają nasze pojazdy. Zakończy to procedurę związaną z wydaniem odpowiedniej dokumentacji, by mogły być dopuszczone do jazdy. Dopiero wtedy będziemy je mogli przekazać klientowi - wyjaśnia Żurowski.
