Ekipa ze Złejwsi Wielkiej liczy trzynaście osób. - Wśród nich jest Zbigniew, mój mąż - uśmiecha się Ewa Łobaszewska, która należy do koła od trzydziestu lat. Od ok. pięciu zaś - stoi na jego czele. I dodaje: - Panowie to pełnoprawni członkowie, mają swoje legitymacje. Są niezwykle pomocni przy transporcie itp. Wprawdzie nie pieką,ale sami też potrafią poradzić sobie w kuchni. Wychodzi im znakomity smalec.
Na sprzęt i lokal nie narzekają. Jedyne, co by się przydało, to więcej członków.
- Starsi myślą, że KGW istnieje tylko po to, by zamawiać kurczaki i wspólnie drzeć pierze. Czasy się jednak zmieniły. Młodzi z kolei, nie mają z kolei czasu - opowiada Ewa Łobaszewska, przewodnicząca koła w Złejwsi Wielkiej. Jej specjalnością jest kurczak w cieście.
Koło spotyka się raz w miesiącu.
- To okazja, by podzielić się ostatnimi odkryciami kulinarnymi - mówi pani Ewa. - Korzystamy też z kursów rękodzieła typu decupage, zawsze można się czegoś ciekawego nauczyć. Kolejna rzecz, wycieczki. Przed nami trzy dni w Stegnie. Jeździmy nad morze, w góry - można nas spotkać w wielu miejscach.
Ciasta czy konkrety? Co ma największe wzięcie? Jak się okazuje, sernik. - Ile byśmy go nie przygotowali, zawsze zabraknie - śmieje się szefowa koła. - Często inne panie proszą nas o przepisy. Zawsze się podzielimy. Widzę, że smykałkę ma też moja córka, piętnastoletnia Kasia. Kto wie, może się do nas kiedyś przyłączy?
Koło słynie z ozdób dożynkowych, ich witacze wielokrotnie zdobywały nagrody podczas święta plonów. Ba, jeden z wieńców ze Złejwsi Wielkiej trafił nawet do Spały na dożynki prezydenckie.
Najmłodsza pani w KGW ma czterdzieści lat, najstarsza jest przed siedemdziesiątką.