Liczba interwencji przy pożarach wzrosła o 15 proc., a w miejscowych zagrożeniach 2 proc. - Liczba pożarów utrzymuje się od kilku lat na podobnym poziomie. Należy jednak zwrócić uwagę na wzrost liczby pożarów w grupie rolnictwo i uprawy oraz pożary traw - relacjonował. - Niestety, nadal dochodzi do wypalania traw, mimo wielu apeli, bo nie wolno tego robić. Bezpośredni wpływ na te zdarzenia miała pogoda, było suche i i ciepłe lato. Potrzebna tu była szybka interwencja straży ze względu na silny wiatr i niebezpieczeństwo przeniesienia pożaru na inne obiekty i poważnych strat.
Strażak zwrócił uwagę na lekkomyślność ludzi i prosił o apel do mieszkańców. W zeszłym roku doszło do 27 pożarów budynkach mieszkalnych, z tego aż 23 były z powodu barku czyszczenia kominów i przeglądów kanałów wentylacyjnych. - Podkreślam, to jest konieczne, ludzie nadal bardzo lekceważąco podchodzą do tego obowiązku. Kominiarz przychodzi, podpisuje kwitek i idzie. A nic nie sprawdza, a potem nieszczęście gotowe - denerwował się komendant. - To niedopuszczalne. Przyszła kobieta i skarży się, że nie wypłacono jej ubezpieczania. To ja przypominam, że przy wszelkiego rodzaju ubezpieczeniach potrzebne są wszystkie przeglądy z kominiarzem włącznie. Musicie mieć tego świadomość. Jeżeli nie myślicie o swoim bezpieczeństwie, to pomyślcie, że narażacie się na straty materialne, bo nikt wam nie wypłaci odszkodowania bez niezbędnych papierków. Waszym zadaniem jest kontrolowanie, aby kominiarz wykonał przegląd tak, jak należy.
W straży jest 49 funkcjonariuszy i dwie osoby służby cywilnej, jest 11 etatów ośmiogodzinnych w KPPSP i 36 etatów JRG.
Do końca tego roku jednostki dostały rozporządzenie, że w ciągu 15 minut muszą dojechać na miejsce zdarzenia. - Z naszych analiz wynika, że nie jesteśmy w stanie tego zrobić. W terenie luźno zabudowanym zajmuje nam to od 20 do 25 minut. Musimy podjąć współpracę z jednostkami, aby sprostać tym wymaganiom - mówi Kierzkowski. - Współpracujemy także z ratownictwem medycznym i jest mnóstwo absurdalnych przepisów. Karetka nie może wyjechać do pożaru, jeśli nie ma ofiary, inaczej koszty poniesie dowódca - relacjonuje. - Nasza praca często polega na rozdrabnianiu się na papierkach, a trzeba ratować życie.
Mówił też o remoncie komendy, który czeka ich w tym roku. I braku pieniędzy oraz o tym, że przybywa im sprzętu ratowniczego i dobrze współpracuje się ze strażakami ochotnikami.
Czytaj e-wydanie »