Wstrząsnęła nimi sytuacja koleżanki, która niespodziewanie musiała stawić się w pracy. - Jestem wdową samotnie wychowującą czterech synów - opowiada pielęgniarka Barbara Kortus. - Najmłodszy Dominik ma pięć miesięcy.
Dzisiaj (czwartek) skończył mi się na niego urlop macierzyński, ale miałam być z nim w domu do końca sierpnia, korzystając z zaległego urlopu wypoczynkowego. Teraz nie mam z kim zostawić małego, bo opiekunka jest umówiona dopiero od września - lamentuje kobieta.
Co u pielęgniarek? Rozmowa była krótka. Efektu brak
Rozmawiała ona o tym dzisiaj z Waldemarem Szczepańskim, dyrektorem Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Świeciu. - Powiedział, że mam podziękować strajkującym koleżankom - relacjonuje kobieta i dodaje, że odbiera zachowanie szefa jako złośliwość.
Pielęgniarki ze Świecia rozszerzyły głodówkę
- Żeby zachować ciągłość pracy na niektórych oddziałach, musiałem wstrzymać wydawanie urlopów. Jako dyrektor szpitala jestem zobowiązany zapewnić jego funkcjonowanie. Mogę tylko powiedzieć, że jest mi przykro, że w negocjacjach między mną a pielęgniarkami wykorzystywane jest nawet maleńkie dziecko - komentuje Waldemar Szczepański.
Wypowiedź ta skłoniła pielęgniarki do przerwania głodówki. - Nie możemy dopuścić do tego, żeby dyrektor odebrał nam urlop, na który czekamy przez cały rok ciężkiej pracy - tłumaczy Grażyna Kozłowska, przedstawicielka protestujących. Zaznacza przy tym, że nie przerywają one sporu zbiorowego. - Nie powiedziałyśmy jeszcze ostatniego słowa.