Anwil Włocławek - Teksut Bandirma 84:89 (20:26, 23:16, 21:18, 20:29)
ANWIL: Wroten 15 (4), Ledo 8 (2), Sokołowski 5 (1), Jones 4, Sulima 3 (1) oraz Freimanis 17 (2), Dowe 14 (4), Szewczyk 12 (3), Karolak 6 (1).
BANDIRMA: Kalinoski 19 (5), Hummer 16 (2), Smith 12 (2), Terry 11, 13 zb., Hazer 6 (1) oraz Prewitt 13 (1), Sengun 7 (1), Onsel 5.
Trener Igor Milicić wiele w ostatnich tygodniach mówił o zaangażowaniu i intensywności w grze, ale jego zespół tak ważny mecz rozpoczął raczej ospale. Dobrze broniący Turcy 1. kwartę wygrali sześcioma punktami. Głównie dzięki Taylerowi Kalinoskiemu, który w tym czasie zdobył 13 punktów, trafiając 4 z 5 rzutów z gry.
Anwil na chwilę poderwał Chris Dowe, który po wejściu na parkiet z dużą energią zdobył 7 punktów i niemal w pojedynkę doprowadził do remisu 17:17. Potem znowu sygnał do walki otrąbili Polacy: z dystansu trafiali Jakub Karolak i Szymon Szewczyk.
Anwil grał falami. W 2. kwarcie nie do zatrzymania był wracający po kontuzji Rolands Freimanis, autor 9 punktów. Pod koniec połowy włocławianie po raz drugi odrobili straty, które chwile wcześniej wynosiły 9 punktów. Wreszcie oglądaliśmy szybszą i agresywniejszą obroną, goście już nie mieli tak wielu dobrych pozycji na dystansie. Martwiła jedynie kiepska skuteczność gwiazd. Tony Wroten i Ricky Ledo do przerwy mieli w sumie 2/11 z gry.
Po przerwie Anwil rozpoczął od bardzo dobrej gry w obronie. W ataku zdarzały się błędy, jak choćby popsuty wsad Shawna Jonesa, ale krok po kroku przewaga rosła. Włocławianie przetrwali małe załamanie, w czasie którego stracili 8 punktów z rzędu, w końcu przełamał niemoc z gry Ledo. Przed ostatnią kwartą zostały 4 punkty przewagi.
W połowie 4. kwarty goście odzyskali prowadzenie dzięki trafieniom z dystansu Hummera, Prewitta i Kalinoskiego. Po nerwowych akcjach Anwilu błyskawicznie odskoczyli na 7 punktów. W sumie Teksurt miał ponad 50 procent z dystansu w całym meczu.
