Szwajcarski Stadler, jeden z największych producentów taboru szynowego, chce podważyć w sądzie prawidłowość wykonania przez Pesę kontraktu w 2005 roku.
Posiadamy certyfikat!
Ma to pozbawić bydgoską spółkę doświadczenia, którym musi wykazać się oferent startujący w przetargu na dostawy wagonów.
Stadler twierdzi m.in., że Pesa nie posiada certyfikatu na prędkości powyżej 160 kilometrów na godzinę. - To nieprawda, mamy tymczasowy certyfikat, pojazdy przeszły testy - zapewnia Żurowski. - Fakt, nasze pociągi miedzy Warszawą a Łodzią jeżdżą z prędkością 130 kilometrów na godzinę. Tylko nie mogą szybciej, bo tory nie są dostosowane do większej!
To nie dumping!
Rzecznik Pesy podkreśla, że firma nie stosuje cen dumpingowych w przetargach. Uczestniczy w różnych i np. na Śląsku zaproponowała wysoką cenę na wyprodukowanie luksusowego pociągu, a w Małopolsce niższą na pojazd o nieco mniej zaawansowanej konstrukcji.
- Konkurenci też grają cenami. Każdemu zależy, by mu się opłacało. Gdy odbywał się przetarg nie atakowano nas! Teraz mamy do czynienia z wojną medialną. Duzi konkurenci nie mogą pogodzić się z porażką. Dziś na rynku jest mniej do podziału niż kiedyś, dlatego przegrana może bardziej boleć. Czasami to idzie wręcz o przetrwanie niektórych zakładów - podsumowuje Michał Żurowski.
