W dużym skrócie rodzice mają w tym czasie opowiedzieć, co brało się, gdy byli nastolatkami i w jakich okolicznościach się odurzano (np. imprezy młodzieżowe - podpowiada ministerstwo). Zarówno nauczyciele, jak i rodzice są oburzeni tym pomysłem.
Pomysł takiego spotkania wymyśliło ministerstwo w ramach akcji walki z dopalaczami. Takie spotkanie z rodzicami to jedna z propozycji z apelu minister Katarzyny Hall do dyrektorów szkół w całym kraju. Pismo już dotarło do placówek.
Czytaj: W internecie ogłoszono żałobę po dopalaczach
Tymczasem Apolonia Górniak, ekspert terapii uzależnień, pomysł na podobne rozmowy ocenia krótko: - Nie pomogą, a mogą zaszkodzić.
Jej zdaniem klasa z setką obcych sobie osób to kiepska arena do przyznawania się do tak intymnych spraw. - Owszem, można z dzieckiem w taki sposób porozmawiać, ale na osobności, w spokojnej atmosferze, oswojonym miejscu. Klasa i widownia to kiepski pomysł - zapewnia.
Jej zdaniem zwołane w taki sposób spotkanie będzie torturą i dla uczniów, i dla rodziców. Wszyscy, czerwieniąc się, będą zażenowani czekać na koniec. - Chyba ktoś koniecznie chce pokazać, że coś robi w sprawie dopalaczy. Ale to bicie piany - ocenia surowo A. Górniak.
Sami uczniowie pukają się w głowę. Nie wyobrażają sobie podobnej rozmowy w gronie koleżanek, kolegów i swoich rodziców. - To tak, jakby na wychowaniu seksualnym ojciec opowiadał o swoich podbojach, a mama o wakacyjnych przygodach - odpisał nam poproszony o opinię 15-latek.
Czytaj też: Dla młodych liczy się tylko żeby była jazda i odlot
Lubuski kurator Roman Sondej zapewnia, że obawy rodziców, dzieci i wszystkich innych są niepotrzebne. - Ten scenariusz spotkania to luźna propozycja, żadna wytyczna czy nakaz. Nikt nie ma zamiaru, bo nie ma też prawa, zmuszać rodziców do takich publicznych wystąpień. Chodzi tylko o to, by szkoły pomyślały nad zmianą swoich programów profilaktycznych. A może już mają w nich sprawę dopalaczy? - mówi kurator.
- Dopalacze to poważny problem. Ale takie sprawy rozwiązuje się z głową, a nie spektakularnymi akcjami - przypomina A. Górniak.
Czytaj e-wydanie »