Czarnym charakterem w tej opowieści będzie Jakub Szadaj, syn Mosze Liska, jedynego Żyda, który po Auschwitz wrócił do Trójmiasta - człowieka powszechnie szanowanego. O tym jak wielka jest wina Szadaja, Trójmiasto dowiedziało się z niewielkiego anonsu w lokalnej gazecie. Jak twierdzi rodzina, to właśnie on przyczynił się do śmierci Mosze Liska.
Ignoranci
Warszawski Związek Gmin rozwiązał gminę żydowską w Gdańsku w kwietniu 1999 roku. Jakuba Szadaja, pełniącego funkcję prezesa wykluczono z powodu "bardzo poważnych nieprawidłowości w działalności finansowej". Zarzucono mu m.in. podwójne rozliczanie delegacji, brak pokwitowań na rozdysponowane pieniądze oraz machlojki przy transakcjach związanych z żydowskimi cmentarzami w Lęborku i Gdańsku.
W 1998 roku Jakub Szadaj doszedł do porozumienia z firmą Statoil, której stacja stanęła na fragmencie dawnego cmentarza żydowskiego. Statoil zaproponował, że cmentarz upamiętni obeliskiem, a jako "dowód szacunku" wpłaci na konto gdańskiej gminy 200 tysięcy złotych.
Sprawa cmentarza wzbudziła gwałtowny opór Komitetu Ochrony Żydowskich Cmentarzy w Europie, który dowodził, że cmentarz jest wyłączną własnością osób na nim pochowanych. "Niestety od czasów Holokaustu, kiedy Żydzi zostali niemal całkowicie zgładzeni, Żydzi pozostający w Polsce stali się ignorantami w kwestiach prawa żydowskiego i tradycji, dlatego całkowicie mylą się w tych kwestiach".
Warszawski związek złożył na Szadaja kilka doniesień do prokuratury. Przy pomocy łomów warszawiacy dostali się do siedziby gminy zabierając m.in. komputer z danymi i dokumenty.
U kresu dni
Pisma ostrzegające przed działalnością Jakuba Szadaja trafiły do różnych instytucji. Szadaj, który był już wówczas prezesem założonej przez siebie konkurencyjnej Niezależnej Gminy Wyznania Mojżeszowego, postanowił bronić się wytaczając prywatne oskarżenie przeciwko Piotrowi Kadlcikowi, wiceprezesowi Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Warszawie.
Piotr Kadlcik uważa, że gdyby Szadaj naprawdę czuł się Żydem, zwróciłby się o rozstrzygnięcie sporu do sądu rabinackiego, a nie targał się po świeckich sądach: - A z tego co wiem, to Żydem był jedynie ojczym tego pana. Najlepiej świadczy o panu Szadaju sposób, w jaki tworzył własną gminę - deklaracje podpisywali zupełnie przypadkowi ludzie kupowani za pieniądze. Prawdę powiedziawszy, nie wiem kogo właściwie reprezentuje pan Szadaj, bo nieliczna garstka ludzi żydowskiego pochodzenia pozostaje w naszej filii.
Według Kadlcika skandalem jest postępowanie Szadaja w sprawie cmentarza w Lęborku. Adwokat wiceprezesa dołączył do akt sprawy opinię Michaela Schudricha, rabina Warszawy i Łodzi, który powołując się na "prawo żydowskie zapisane w Talmudzie, Szulchan, Aruchu i w pomniejszych pismach rabinackich" dowodzi, że "jest prawną niemożliwością, by w jakikolwiek sposób zrzec się całości bądź części cmentarza żydowskiego, jako że nie sposób uzyskać na to zgody pochowanych". Zdaniem Schudricha postępowanie przewodniczącego z Gdańska było naruszeniem prawa żydowskiego i pociągnęło za sobą poważne konsekwencje, ponieważ "jeśli kości zostały odkopane, a następnie nie pochowano ich ponownie, może to mieć wpływ na zmartwychwstanie tych osób u kresu dni".
Opinię łódzkiego rabina obrońcy Kadlcika wzmocnili deklaracją "Rabinów Żydowskich i Mędrców" z 1994 r., według których ekshumacja cmentarzy żydowskich jest "najpoważniejszym i najstraszniejszym pogwałceniem prawa".
Na niekorzyść państwa
Z pobieżnej lektury akt sądowych wyłania się obraz prosty i czytelny: czarna owca pośród narodu wybranego znalazła źródło łatwych pieniędzy.
I tu rozpoczyna się opowieść druga. Wszystkie dotyczące Szadaja postępowania umorzono z braku znamion przestępstwa. - Co do cmentarza w Lęborku, nie sposób mówić o sprzedaży, ponieważ ziemia została kupiona przez Statoil od prywatnej osoby i budowa była przesądzona. Można się tylko cieszyć, że otrzymaliśmy pieniądze od Statoil, które poszły na remont synagogi w Gdańsku i nikt tego nie może zakwestionować - _twierdzi gdańszczanin.
Przed gustowną willą Szadajów (jedną z dwóch) w dobrej dzielnicy Gdańska stoją dwa luksusowe auta. - Do działalności gminy dołożyłem sporo własnego grosza. Dlatego zarzuty, że chciałem się dorobić, podwójnie rozliczając delegację są dla mnie uwłaczające - mówi Jakub Szadaj.
O ile wobec braku dokumentów o sprawach prowadzonej przez Szadaja księgowości trudno cokolwiek powiedzieć, to stawiane przez Kadlcika zarzuty dotyczące pochodzenia Szadaja tchną absurdem. Rzecz w tym, że podczas wydarzeń 1968 roku to właśnie Jakub Szadaj, student pierwszego roku elektroniki otrzymał najwyższy (10-letni) wyrok za "działanie na niekorzyść państwa". Prokurator grał wówczas na jego pochodzeniu utrzymując, że "polskiemu chłopakowi takie myśli nie przeszłyby przez głowę".
Szadaj odsiedział 5 lat. Obiecał sobie, że w politykę już się mieszać nie będzie. Wziął się za interesy. Został ajentem kawiarni, później kilkunastu zapiekankowych barów. Stanął na nogi, do tego stopnia, że w stanie wojennym stać go, żeby finansowo wspierać "Solidarność".
Dziwne interesy
Gdy zaczęły powstawać stowarzyszenia żydowskie, Szadaj został przewodniczącym gdańskiej gminy i skarbnikiem Związku Gmin.
- Ci ludzie zarzucają mi dzisiaj, że nie reprezentuję Żydów w Gdańsku. Tymczasem moja gmina liczy już około 200 członków, a wszelkie zarzuty dotyczące "martwych dusz" wyjaśniła już na naszą korzyść prokuratura. Warszawska filia skupia nieliczną grupę, która okazuje nam sympatię, ale nie przyłączy się do nas, bo boi się utraty zasiłków - mówi Szadaj. - Burza w mojej sprawie rozpętała się, kiedy zacząłem zwracać uwagę na dziwną politykę Związku Gmin. Nie mogłem się zgodzić, aby bez mojej wiedzy, w niezrozumiały sposób, dysponowano ogromnymi pieniędzmi. Poza tym nie mogłem zrozumieć, dlaczego władzom związku tak bardzo zależało na utworzeniu wspólnej fundacji ze Światową Żydowską Organizacją Restytucyjną (WJRO). Dziś wiem więcej.
Według Jakuba Szadaja w podtekście poczynań warszawskiego Związku kryją się ogromne pieniądze: - _Dlaczego nie doszło do wyboru nowego przewodniczącego, a od razu rozwiązano gdańską gminę? To proste - według porozumienia z kwietnia 1998 roku w razie rozwiązania gminy żydowskiej lub całego związku ich majątek przejdzie na własność WJRO. Jednym słowem łapę na odzyskiwanym majątku żydowskim położy międzynarodowa organizacja. Boję się, że wyprowadzi z Polski pieniądze uzyskane z restytucji. Te pieniądze potrzebne są najbardziej polskim Żydom. Dlaczego Warszawa prowadzi taką taktykę? Warto byłoby zbadać, z czego żyją niektórzy członkowie zarządu Związku Gmin.
Czy wolno wziąć
Aby udowodnić swoje racje Szadaj złożył w sądzie stenogram spotkania przedstawicieli WJRO z zarządem Związku Gmin. Uwagę w nim zwraca wypowiedź Andrzeja Zozuli, dyrektora biura Związku Gmin: "Moglibyśmy na tych terenach (...) wziąć odszkodowanie za różne rzeczy, które mieszczą się na cmentarzach. Zapłaciliby, ale my nie wiemy, czy nam wolno wziąć pieniądze - o ile wiemy, z tego co pytaliśmy różnych rabinów, to nam nie wolno. Ale myślę, że wy bez wątpienia będziecie potrafili znaleźć rabinów, którzy dadzą na to zgodę".
W protokole znajduje się jeszcze jedna wypowiedź, która wzbudziła kontrowersje. Jej autorem jest radca prawny warszawskiego Związku Gmin: "Proponowałem, żeby te tereny zachodnie dać do fundacji, bo tam można dużo pieniędzy znaleźć. Synagogi są zburzone, ale ich tam było stosunkowo dużo. Cmentarze, to, co należy do dziedzictwa niestety nie istnieją. Zatem nie ma dużo kosztów. W związku z tym była propozycja , że dawne synagogi i domy kahalne - też do odzyskiwania - powinny mieć dużą wartość komercyjną. Jak mówię - nie ma budynków, ale są tereny i brak kosztów".
Szadaj: - Sam przygotowywałem wnioski restytucyjne, więc wiem o jakich terenach mowa. Ten "Zachód", który miałby trafić do fundacji to obszar od Koszalina, przez Poznań, Bydgoszcz, Toruń, Olsztyn aż do Gdańska. Ogromne pieniądze.
Piotr Kadlcik kwituje sprawę ironią: - Czy pan Szadaj wyobraża sobie, że będziemy handlować cmentarzami i synagogami? Że wyprowadzimy je z Polski? Przecież to absurd. Być może padło taki czy inne zdanie, ale nie można go opacznie rozumieć. Fundacja, która niedawno powstała, będzie miała przede wszystkim ogromne koszty.
Zachwiane poczucie
Innego zdania jest Robert Stiller, wybitny tłumacz i pisarz, prezes Stowarzyszenia Upowszechniania i Promocji Kultury Żydowskiej "Keszer" oraz Żydowskiej Gminy Reformowanej (w rejestracji): - Mam wrażenie, że grupa ludzi usiłuje wykorzystać niewiedzę, jaka panuje w Polsce odnośnie prawa żydowskiego. Poza tym rabin nie jest odpowiednikiem chrześcijańskiego duchownego, ale absolwentem kolegium rabinackiego wynajmowanym przez gminę. Reprezentuje tylko siebie, a jego autorytet zależy wyłącznie od osobistych cech. W środowisku żydowskim wie się, którzy rabini są solidni i uczciwi, a opinię których można kupić za niewielkie pieniądze. Rabin Schudrich na pewno nie należy do najwybitniejszych postaci w tym świecie. Poza tym przed kilkoma tygodniami rząd Izraela wydał decyzję o zniesieniu specjalnych sądów rabinackich rozstrzygających kto jest Żydem, więc powoływanie się na jego rozstrzygnięcia jest bzdurą. Mam wrażenie, że Szadaj był groźny dla Związku Gmin, bo przeszkadzał w sprawach dotyczących mienia.
Szadaj: - Dla mnie sprawa jest jasna. Jestem Żydem, ale obywatelem Polski. Mam wrażenie, że u kolegów z Warszawy to poczucie zostało zachwiane. Pojawia się u mnie coraz więcej osób rozczarowanych działalnością tych panów z Warszawy. Obawiam się, że wszystko to odbije się kiedyś fatalnie na całym polskim żydostwie.
Kości odkopane
Adam Willma
Przedstawiciele dwóch skłóconych organizacji żydowskich szukają sprawiedliwości przed gdańskim sądem. Sprawa niby banalna, gdyby nie to, że kryje drugie dno.