Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kosmos nas straszy

Maciej Kamiński
fot. sxc
Strach przed kosmiczną czarną dziurą to już nie tylko fantazja autorów powieści czy filmów s.f. To zupełnie realne zjawisko.

Po raz pierwszy niszczenie jednej odległej galaktyki przez drugą zarejestrowały niedawno ziemskie urządzenia badawcze na orbicie i radioteleskopy.

Okazuje się, że strumienie cząsteczek i silnego promieniowania wysyłanego przez czarną dziurę w centrum galaktyki sięgają sąsiednich skupisk gwiazd, niszcząc wszystko, co stanie im na drodze. Nawet gdyby znalazła się tam planeta, na której istnieje życie, nie miałaby szans na przetrwanie.

Daleko od nas
Na szczęście możemy się czuć bezpieczni. Ta katastrofa miała miejsce daleko od nas - o 1,4 mld lat świetlnych. Niewyobrażalna jest nie tylko odległość, ale także oddalenie w czasie. Zdarzenie to nastąpiło właśnie 1,4 mld lat temu.

Naukowcy widzieli zderzające się ze sobą galaktyki już wcześniej, ale taką katastrofę zaobserwowali pierwszy raz. Raport z badań zamieścił magazyn "Astrophysical Journal". Do badania tego niecodziennego zjawiska naukowcy wykorzystali teleskopy kosmiczne Chandra, Hubble'a i Spitzera oraz kilka radioteleskopów na powierzchni Ziemi. Wymierzono je w system zwany 3C321. Uczeni dostrzegli dwie galaktyki krążące wokół siebie i powoli się łączące.

Nawet światło nie przeniknie
Zdaniem astrofizyków większość, jeśli nie wszystkie galaktyki we wszechświecie, ma w centrum masywne czarne dziury. To struktury o tak wielkiej grawitacji, że nic z nich nie może się wydostać, nawet światło. Jednocześnie wysyłają w kosmos bardzo silne strumienie cząstek i promieniowania elektromagnetycznego (rentgenowskiego i gamma), które świetnie widać przez radioteleskopy. Naukowcy nazywają je dżetami.

Większa z galaktyk nazwana została przez naukowców galaktyką Gwiazdy Śmierci. Strumień z czarnej dziury w jej centrum skierowany jest ku części obszaru mniejszej galaktyki.

Cząstki o niezwykle dużej energii pędzą z prędkością zbliżoną do prędkości światła i niszczą na swej drodze wszystko, co napotkają. Towarzyszy temu bardzo silne pole magnetyczne. Strumień szerokości tysiąca lat świetlnych dociera na odległość od 1 do 2 mln lat świetlnych od miejsca powstania. Badacze, jak sami mówią, po raz pierwszy widzieli, jakie spustoszenie robią one w sąsiedniej galaktyce.
Niszczący efekt strumienia cząstek jest spotęgowany przez bliską odległość obu galaktyk. Dzieli je zaledwie 20 tys. lat świetlnych. Porównywalna odległość oddziela Układ Słoneczny z centrum Mlecznej Drogi.

Ale jest także dobra wiadomość: według niektórych naukowców takie bombardowanie cząstkami może się przyczynić do powstania nowych gwiazd i planet.

Mamy jeszcze czas?
Złożony efekt pędzących cząstek i olbrzymiego pola magnetycznego miałby śmiertelne konsekwencje dla każdej planety podobnej do Ziemi, która znalazłaby się na drodze dżetu. Naukowcy podkreślają, że w takim przypadku ochronne warstwy ozonu chroniące atmosferę mogłyby ulec zniszczeniu. Efektem bombardowania byłby koniec życia na planecie.

Czarne dziury i dżety wciąż stanowią zagadkę dla naukowców. Wciąż jednak nie znają odpowiedzi na podstawowe pytania dotyczące czarnych dziur i mechanizmu ich powstawania. Czy zdążą zanim i Ziemia "wleci" w kosmiczną czarną dziurę. Oby...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska